poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział 10

Ian's POV

Jej usta były tak lepkie od drinków że same przyklejały mis ie do ust.

Sky sie o tym nie dowie. 

Pocieszała mnie ta myśl, ale i tak lekkie poczucie winy gościło we mnie. Nawet nie wiedziałem jak ta dziewczyna miała na imię jednak miała coś w sobie. Ciemne proste włosy opadały na jej ramiona, brązowe oczy hipnotyzowały, lecz alkohol nie wyrzucił z mojej głowy błękitnych oczu Sky.  

Zaciągnąłem ją gdzieś, pokój, tylko nie miałem pojęcia jak tam trafiłem. To ona przejmowała kontrole, ona rzuciła mnie na łóżko. Przez chwile przemknęła mi myśl że może być jedną z tych prostytutek przy barze, niczego już nie kojarzyłem. 

Nagle w pokoju rozbrzmiał telefon, byłem tak zamroczony że nie wiedziałem nawet skąd dobiegał ten dźwięk. Dziewczyna na chwile oderwała się ode mnie odbierając. Próbowałem jej go zabrać w zamian za co wydała się z siebie lekki chichot kończąc połączenie. Rzuciła telefon za siebie nie dając mi nawet chwili oddechu. Przyssała się do mnie..

Justin's POV

Minęło tyle czasu. Zapomniałem już o niej. Zrozumiałem że nic dla mnie nie znaczyła, że to nie było to. A jednak jej słowa zdusiły moje serce. Czułem sie strasznie nieswojo z myślą że mogę coś do niej czuć. Kompletne szaleństwo. Gdybym był normalny, spakował bym się i szukał szczęścia gdzieś indziej, ale hej, to ja, Justin Bieber, który swoim szaleństwem wypełnia cały świat.. o ile nie wszechświat. Mogłem mieć każdą, dlaczego siłę próbowałem mieć ją. Nawet jeśli ją pragnę to ile jeszcze mogę przed nią ukrywać prawdę? Ile czasu minie zanim sama się wszystkiego domyśli. 

Ma kogoś, ułożyła sobie wszystko. Dlaczego ja nie potrafię? Przecież to łatwe. 

Jutro ją zobaczę i co powiem? Nawet nie wiem jak się zachowam gdy na mnie spojrzy. Pójdę na łatwiznę, jak zwykle. 

Sky's POV

Kłucie w kręgosłupie z samego rana to nie jest ta rzecz o której marzyłam. Czułam się jak na kacu choć wczoraj nie wypiłam ani kropli alkoholu. Gdyby nie to że obudziłam się na podłodze, pomyślałabym że to co było wczoraj to sen, raczej koszmar. Dzisiaj nie miałam zamiaru płakać, za dużo już łez wylałam. Uśmiechnięta, skacząca po całym domu, wołająca Iana na śniadanie, została stłamszona przez ponurą, wiecznie nie zadowoloną mnie które rzadko nawiedzała moje ciało. 

Brak poczucia czasu doprowadzał mnie do szału. Musiałam szybko spojrzeć na zegarek. 

- Trzynasta - Powiedziałam na głos ze zdumieniem. Powinien już wrócić. Stałam przez chwile w bezruchu zastanawiając się czy leży może obok niej, bawiąc się jej włosami, głaszcząc po plecach, tak jak mnie. Mogłam szczerze przyznać, że miałam ochotę skoczyć z okna, z piętnastego piętra. Za godzinę miałam pojawić się w pracy, będąc rozsypaną kupką nieszczęścia. Liczyłam na cud. 

Co z tego że zjadłam śniadanie, umyłam się, ubrałam jak człowiek i umalowałam, to nie zmieniło tego co było wewnątrz mnie od kiedy otworzyłam oczy. Miałam gdzieś to że na dworze pojawił sie pierwszy śnieg, że prawdopodobnie opona w aucie jest przebita, że zapomniałam telefonu, że już byłam spóźniona, to były błahostki, które niczym nie równały się z tym czym było moje serce. O ile jeszcze było ono na swoim miejscu.

Gdy tylko zaparkowałam na swoim stałym miejscu, wyłączyłam silnik spojrzałam na wejście do budynku. Nie lubię pokazywać emocji dlatego jak na zawołanie kliknęłam niewidzialny pstryczek w mojej podświadomości uruchamiający fałszywy uśmiech. Unikałam tym samym głupich pytań czy współczujących spojrzeń. Życie to życie, każdy ma doły do cholery. W środku jak zwykle włączone było ogrzewanie co jako pierwsze tego dnia wywołało mały okrzyk radości w moich myślach.

Całkowicie zapomniałam o wczorajszym spotkaniu, o Jasonie, dopiero dotarło do mnie że czeka mnie jeszcze jedna niespodzianka kiedy weszłam do sali i jedyne na co zwróciłam uwagę to ten uśmiech. Zdziwiłam się ale mimo woli to był już 2 okrzyk radości. Zmarszczyłam brwi odwracając wzrok. Jak przystało na dobrze wychowaną przywitałam się z wszystkimi ale udając profesjonalistkę nalegałam by zacząć wszystko od razu. Nie jest łatwe, ustawić modelkę, która ani trochę nie chce współpracować, w dobrej pozie czy świetle. Staram się by wszystko było zapięte na ostatni guzik i właśnie dzięki temu, dzięki mojemu zaangażowaniu mogę choć na chwile oderwać się od tego świata który czekał na mnie w domu. 

Jason stał tuż za mną, a ja nie miałam odwagi by się odwrócić. Próbowałam nie pokazywać po sobie że czuje się niezręcznie wiedząc że jego wzrok wypala mi dziurę w plecach. Niestety, wydało mnie niesforne kręcenie się w miejscu. 

- Wybacz, wczoraj coś mi odbiło - Usłyszałam cichy pomruk. Był to pretekst by się w końcu obrócić. Ręka jego wplątana była we włosy. 

- W porządku - Wzruszyłam ramionami. 

Czemu czuje się tak nieswojo?

- Nie chce żebyś sobie pomyślała że wziąłem Cie wczoraj do knajpy tylko dlatego żeby po chwili zostawił. - Patrzyliśmy sobie w oczy.

Kurde! Za blisko!

- Nie myślę tak, w sumie też mi się gdzieś spieszyło...- Jeju, lepszego kłamstwa nie mogłaś wymyślić?! Musiałam się odwrócić żeby przerwać ten okropny kontakt wzrokowy. To było nienormalne że w jednej chwili czułam się przy nim tak strasznie nieswojo. Nie lubiłam jego towarzystwo...choć coś mnie do niego ciągnie.

Zamknij się. 

- Wyjdziemy gdzieś dzisiaj? Zabiorę Cie w lepsze miejsca, przynajmniej rozerwiesz się trochę - Znowu usłyszałam jego śmiech.

Dreszcze. 

Prychnęłam pod nosem.

- Nie ma mowy, mam plany - Bawiłam się nerwowo palcami.

Wyluzuj się no! 

- To je zmień - Mimo że nie patrzyłam na niego to wiedziałam że na jego twarzy gości zadziorny uśmieszek.

Idź już sobie bo brak mi tlenu! 

Nie wiedziałam nawet kiedy zagryzłam wargę tak mocno że poczułam ten znany metaliczny smak krwi.

- Nie mogę - Mruknęłam. Nie chciałam z nim nigdzie iść, chociaż myśl o tym że znowu spędzę samotnie noc w pustym domu, albo co gorsza spojrzę w oczy Ianowi pchała mnie do powiedzenia "tak".

- Tak wiem że miałem dać Ci już spokój, ale zrozum też mnie, jestem nowy, nie znam nikogo, mogę Ci przysiądź że gdy tylko kogoś poznam od razu Cie zostawię - Przerwał na chwile czekając aż coś powiem - Chyba że będziesz chciała żebym został..

- Okej, pójdę z Tobą dzisiaj ale daj mi już pracować! - Powiedziałam trochę głośniej niż zamierzałam, to było dziwne. W jednej chwili wszyscy w pomieszczeniu się na mnie spojrzeli.

Ehh, zabijcie mnie. 

Uśmiechnęłam się nieśmiało biorąc w dłoń aparat.

Znowu mu uległam, co jest ze mną nie tak?! Jak widać zapowiada się na to że będzie coraz gorzej.

 A jednak w chwili gdy obdarzył mnie kolejnym uśmiechem 3 okrzyk radości wybuchnął w mojej głowie.


______________________________________

Hejo <3 
Znowu długo przerwa strasznie przepraszam ale mam nadzieje że rozumiecie że mam szkołe i dużo nauki :// 

Mam nadzieje ze rozdział wam sie spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu :*


piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 9

Sky's POV

Nie rozumiałam ani trochę jego zachowania, choć gdy zaproponował koniec tego spotkanie male iskierki szczęścia wybuchnęły w moich oczach. Zastanawiałam się przez chwile co mogłam zrobić źle że tak chciał się mnie pozbyć, ale te myśli sprzątnęła w jednym momencie jedna - Ian. Nie zadzwonił, nie wysłał smsa. Czułam duży skurcz w brzuchu gdy tylko pozmyślałam sobie że za chwile stanę z nim twarzą w twarz. Pożegnanie z Jasonem nie przypominało ani trochę powitania,w zamian za moje "do zobaczenia" dostałam tylko cisze. Ukłuło to moje ego które nienawidziło być ignorowane. Walczyłam z chęcią dowiedzenia się o co chodzi.

Jutro się zobaczycie. 

Podpowiedział głos w mojej głowie. Jutro z nim pogadam. 

Stanęłam przed drzwiami, żadne głębokie oddechy czy zamknięcie na chwile oczu nie pomagały, z każdą chwilą coraz bardziej miałam ochotę zawrócić i uciec gdziekolwiek. Nagle, znana mi dobrze siła, zwana odwagą obudziła się we mnie i znowu pomogła mi przezwyciężyć strach. Nacisnęłam klamkę po czym pchnęłam drzwi. W środku panowała ciemność i cisza, a to znaczy że dom stał pusty.

  Tylko dlaczego zostawił otwarte drzwi.. 

Tak, zmartwiło mnie to cholernie. Odwaga zdążyła już uciec daleko w głąb mnie. 

Coś musiało się stać. 

Uciszałam złośliwe głosy , ale wiadomo że to nie łatwe. Po dwa razy wchodziłam do jednego pokoju by przekonać się że na pewno go tam nie ma. Przeżywałam mały zawał za każdym razem gdy zdawałam sobie sprawę że jestem sama. Sięgnęłam po telefon. Numer zapisany na szybkim wybieraniu, tak dobrze znany. I nic. Znowu spróbowałam. Znowu i znowu. Gdy zrezygnowana już chciałam rzucić telefonem o podłogę ktoś odebrał. 

- Ian?! Boże, martwię się! - Zaszlochałam pod nosem. Serce podchodziło mi do gardła. Płuca nie wytrzymywały wstrzymywanego powietrza. Usłyszałam chichot. Damski chichot. Zamroczyło mnie. 

- I-ian? - Za jąkałam się czując że nie panuje nad własnym głosem jak i ciałem. 

Beep beep beep 

Połączenie zerwane. 

Nie mógł tego zrobić...

W tamtym momencie miałam ochotę zachować się jak te wszystkie panny z takich romansideł, spakować walizki i uciec.. Zamiast tego bezsilnie padłam na kolana. Patrzyłam tępym zamazanym nieco wzrokiem w podłogę. Nie chciałam płakać, tak bardzo tego nie chciałam. Ale duszenie tego w sobie wcale nie było lepsze. Łzy oczyszczały. Pozbywały się całej złości, przykrości, frustracji ze mnie. Byłam gotowa spędzić noc na tamtej podłodze, leżąc w jednej pozycji, robiąc jedną czynność. Nie chciałam o tym myśleć, nie mogłam. 

Przecież to może być coś zupełnie innego, może coś Ci się pomyliło. 

Pragnęłam by to wszystko, całe to zamieszanie okazało się kłamstwem, każda część mojego ciała tego pragnęła, moja dusza i szloch, który wyrywał się co chwile z moich suchych ust. W pewnym momencie poczułam jakby serce zniknęło, roztrzaskało się i już nigdy nie miało wrócić do normalnego stanu.

Ian's POV

- Przyjedź po mnie - Mruknąłem wysilając się na trochę humoru w sobie. Nie mogłem przebywać w domu, nie gdy ona wróci. Było mi wstyd. Nigdy nie chciałem zrobić czegoś co by jej nie odpowiadało. Ale ona wiedziała na co się pisze. Wiedziała że nie jestem ideałem, że wady przeważają mój charakter. Mimo to kochała mnie. Gdy pierwszy raz mi to powiedziała,zapragnąłem ją zatrzymać przy sobie. Sprawić by była moja. 

- Stary, kopę lat! Za chwile będę! - Byłem też wściekły. Wiedziała że jestem zazdrosny. Chorobliwie. Nienawidziłem jak ktoś się za nią patrzył, kręcił wokół niej..nienormalne, taki jestem. Nienormalny. Ubrałem się. 

Baw się, choć raz. Nie myśl. 

Tak właśnie chciałem spędzić tą noc. Może coś zrozumiem, coś ważnego. Taka kłótnia to było nic, a jednak tak bardzo zabolało. Nigdy nie brałem nic do siebie, jak widać coś się zmieniło. Wyszedłem z domu nawet nie fatygując się by zamknąć drzwi wejściowe, nie obchodziło mnie to. Czarne bmw stało na podjeździe. Lakier świecił w słabym blasku przyćmionego słońca. Poprawiłem kurtkę otwierając drzwi samochodu. Wsiadłem witając się z przyjacielem. 

- A więc gdzie? - Zapodał, włączając ponownie silnik, od razu w radiu rozbrzmiał jeden z tych rapsów które uwielbiał. Spojrzałem na niego, wymusiłem lekki uśmiech. 

- Na stare śmieci - Od razu ruszył z piskiem opon. Adrenalina, tego mi brakowało. Odkąd jestem z Sky wszystko się zmieniło, przestałem przebywać ze znajomymi, chciałem być tylko z nią, każdy dzień z nią był inny dlatego byłem pewny że nie zdoła mi się znudzić, chciałem ją chronić i tak byłem zaślepiony że nie zwracałem uwagi na zdanie najlepszego przyjaciela którego olałem. Choć z Tylerem znaliśmy się od tych niezapomnianych młodzieńczych lat. 

- Zostawiła Cie? - Zapytał w połowie drogi odpalając papierosa który leżał na desce rozdzielczej. Milczałem. 

- Koleś...

- Nie zostawiła mnie, nie mówmy teraz o niej, nie mam nastroju - Cała bańka opanowania pękła. Zrozumiał, z resztą jak zawsze. Bez słów podał mi drugiego papierosa. Sięgnąłem po niego. 

- Dzisiaj jesteśmy tylko my i ostra zabawa..

*****

Strasznie długa przerwa wiem, przepraszam <3
Dużo nauki, w tygodniu nie ma kiedy odpocząć nawet bez uczenia się a w weekend nadrabianie :/
Ale teraz mamy trochę wolnego więc dodaje :* 
Niedługo powinien pojawić się następny. 
Mam nadzieje że wam się spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzach ;)


czwartek, 9 października 2014

Rozdział 8

Justin's POV

- Ty idioto - Moje myśli wydostały się z moich ust nieproszone. Nie mogłem uwierzyć w swoją głupotę. Przyjechałem tu by uwolnić się od tego całego zamieszania, od niej. Nie rozumiałem siebie, czułem jakby w środku mnie były dwie osoby które wiecznie się kłócą o sposób w jaki żyje.

Chcesz mieć.

Chce, przyznaje ale nie mogę jej mieć!

Chodziłem w te i z powrotem po całym pokoju hotelowym. Bylem tu dopiero dzień a już to pomieszczenie ani trochę nie przypominało go na początku. 

Dobra, uspokój się, przecież nie możesz jej tak teraz wystawić. 

Nie chciałem już myśleć o tym spotkaniu, o niej, po prostu o niczym. Wziąłem szybki prysznic przebrałem się. Wahając się jeszcze przez chwile w końcu wyszedłem z hotelu zamykając pokój na klucz. Jak zwykle na recepcji nikogo nie było. Cały budynek był opustoszały. Zastanawiałem się czy może tylko ja tam wynajmuje pokój.

Wsiadłem do auta i po chwili ruszyłem w drogę.

Co ma być to będzie. Pierwszy i ostatni raz się z nią spotkam.

Sam nadal nie wiem dlaczego w ogóle zaproponowałem to spotkanie.

Twoja ciekawość dupku. 

- Dokładnie - Mruknąłem do siebie odpowiadając na swoje myśli. Miałem jeszcze trochę czasu. Zatrzymałem się na wolnym miejscu parkingowym przed kawiarnią w której pierwszy raz ją zobaczyłem. Nie spodziewałem sie że będzie w niej aż tyle osób. To było aż nienormalne że kolejka wychodziła poza drzwi lokalu. W sumie to było mi na rękę. Miałem jeszcze chwile by w ostatniej chwili zrezygnować.

Czego ja się tak boje? 

Denerwowała mnie myśl że nie mogę być po prostu sobą, że nie mogę być Justinem, że musiałem uciekać z miasta do którego się na prawdę przywiązałem.

Ale to tylko i wyłącznie Twoja wina.

Głos w mojej głowie nie chce się zamknąć i tym samym jeszcze bardziej mnie denerwuje.

Kiedy tak biłem się z myślami i gdy już byłem gotowy by wrócić do hotelu i więcej z niego nie wychodzić kolejka zmniejszyła się tak bardzo że to właśnie ja miałem w tamtej chwili zamawiać. Poprosiłem o dwie zwykłe kawy, moją bez cukru, jej z mlekiem. Musiałem się nieźle naszukać w pamięci by wiedzieć że taką zawsze piła.

Niedługo potem dostałem dwa kubki. Gotowy do wyjścia ruszyłem stawić czoła spotkaniu z przeszłością. Ponownie wsiadłem do auta, kubki postawiłem w specjalnych dziurach na desce rozdzielczej. Byłem spóźniony.

Świetnie się prezentujesz Bieber. 

Prychnąłem w myślach dociskając pedał gazu. Niemal od razu ją zauważyłem. Długie proste włosy ruszające się pod powiewem zimnego wiatru. Wziąłem ostatni głęboki oddech by zacząć trzeźwo myśleć. Wyszedłem z auta.

Jeszcze możesz się wycofać. 

- Nie, już za późno - Mówię bezgłośnie i w tej chwili staje tuż za nią. 

- Hej - Przybliżyłem się by móc ją przytulic. Ciężko było mi ją objąć gdy w moich dłoniach znajdowały się kubki z kawą. Zaśmiałem się. Przymrużyłem oczy nie tylko dlatego że poczułem te perfumy co przed laty ale dlatego że nagle spięła się.

Jest źle.

- Co się stało? - Zapytałem szybko. Jej oczy w jednej chwili zmroziły mnie śmiertelnie poważnym wzrokiem. Przypatrywała się tak przez dłuższą chwile. Zacząłem się niepokoić. Jednak po chwili zaśmiała się melodyjnie.

Uff.

- Zamyśliłam się  - Nie wiedziałem o co jej chodzi. Odebrała ode mnie jedną kawę. Wytłumaczyłem swoje spóźnienie, jednak mało ją to obchodziło. Upijała łyki swojej kawy wyglądając na kompletnie znudzoną. Prowadziliśmy przez chwile krótką konwersacje, ja pytałem ją o różne rzeczy z których na prawdę dużo się dowiedziałem. Ona też próbowała mnie o coś pytać, ale bałem się że dowie się prawdy.

- Dlaczego tu przyjechałaś? - W końcu rozmowa zaczęła schodzić na tematy na które wręcz potrzebowałem odpowiedzi. Pierwszy raz od jakiegoś czasu spojrzała prosto w moje oczy. 

- Dlaczego o to pytasz? 

- Ciekawi mnie to - Wzruszyłem ramionami choć w głębi duszy tak bardzo chciałem by mi szybko odpowiedziała. 

- Sprawy prywatne - Uśmiechnęła się, zwalniając trochę tępa. 

- Już zmęczona? 

- Nie ma się tej kondycji - Stanęła w miejscu kładąc ręce na biodrach. 

- Skoro tak to nie pozostaje nam nic innego jak odpocząć sobie tutaj - Kiwnąłem głową w stronę jednej z restauracji które w tej chwili mijaliśmy. Zmarszczyła brwi. Wahała się, poznałem to po przerwie w której  nic nie mówiła. 

- To nie była propozycja, to był rozkaz - Przygryzła wargę.

Serio? Nadal to robisz? 

Bez słowa ruszyła za mną do małej restauracji. Gdy tylko przekroczyliśmy próg budynku od razu uderzyło w nas przyjemne ciepło. Zajęliśmy stolik w samym rogu rogu sali. Nie odezwała się nadal do mnie ani jednym słowem. Widziałem po wyrazie jej twarzy że była nieco zakłopotana.

- Zawsze jesteś taka spięta? - Zapytałem gdy usiadłem naprzeciwko niej. Wlepiając wzrok w jej śliczne niebieskie oczy. Zamrugała parę razy biorąc głęboki oddech.

- Dzisiaj jestem jakaś dziwna..przepraszam - Mruknęła. Jedna z kelnerek krążących cały czas wokół reszty stolików podeszła do nas. Zamówiliśmy dwie herbaty. Oczywiście Skylar wymigiwała się od przedłużania tego spotkania, mówiła że ma ważne rzeczy do zrobienia, że nie ma czasu.

Pewnie chciałaby być już ze swoim chłopakiem..

Nawet jeśli, to nie moja sprawa.

Mimo wszystko namówiłem ją by została jeszcze na chwile. Nasza nowa znajomość nie zapowiadała się dobrze, było czuć że od samego początku za mną nie przepadała.

A to dziwne..jakoś przedtem świata poza mną nie widziała. 

Potrząsnąłem głową by w końcu pozbyć się tych irytujących głosów z mojej głowy.

- Może zróbmy tak, ja ci powiem coś o sobie, w zamian za to Ty mi powiesz dlaczego tu przyjechałaś. Zgoda?

- Dlaczego Ci tak bardzo na tym zależy? - Nieco się oburzyła ale zignorowałem to.

- Mówiłem już, ciekawski jestem, taka natura - Kąciki moich ust powędrowały ku górze. Ona też, mimo wszystko uśmiechnęła się.

- W takim razie Ty mi najpierw zdradź dlaczego akurat tu przyjechałeś, dlaczego to miasto? - Uniosła brwi.

A więc pora na jakieś dobre kłamstwo. 

- Lubie podróżować, przed tym miejscem zamieszkiwałem ich sporo. Zatrzymałem się tu bo.. - Oblizałem suche wargi - Ludzie są niezwykli. - Nie miałem pojęcia czy to może wyobraźnia płata mi figle ale zauważyłem na jej policzkach niemal niewidoczne rumieńce.

Uważaj bracie bo za chwile i Ty staniesz się burakiem. 

Dotknąłem policzka chcąc sprawdzić czy rzeczywiście poczuje ciepło.

Jeszcze nie. 

- Teraz Ty - Ta sama kelnerka na małej tacy przyniosła dwa kubki wypełnione gorącą herbatą. Westchnęła piorunując mnie wzrokiem, ale mimo to zaczęła wreszcie mówić.

- Problemy w sprawach miłosnych - Zaśmiała się cicho - To głupie - Niezręcznie podrapała się po głowie. Słuchałem, choć dobrze wiedziałem co chce powiedzieć. Nie wiedziałem tylko czy na prawdę chce to usłyszeć.

- Uciekłam od chłopaka, ale nie myśl sobie że zrobiłam to tak po prostu...nie dało się z nim żyć. Mimo że go strasznie kochałam to mnie to przerosło, codziennie byłam przerażona - Uśmiechała się, ale ten uśmiech ewidentnie był smutny i jednocześnie strasznie wymuszony. Znieruchomiałem.

- Do tej pory nie wiem jak udało mi się uzbierać tyle siły by uciec. Nienawidzę go, nienawidzę go dlatego że przez niego opuściłam wszystko co kochałam, rodzinę, przyjaciół. Nie poszłam nawet na studia... Nienawidzę go za to że zmusił mnie bym z niego zrezygnowała. - Pierwsza łza spłynęła po jej policzku. Usprawiedliwiła ją jedynie śmiechem.

- Przepraszam, gadam teraz głupoty - Zatkało mnie. Pierwszy raz nie wiedziałem kompletnie co powiedzieć.

- Ale to Twoja wina. - Zaśmiała się ponownie. Wtedy się ocknąłem.

- Idziemy? - Wstałem ze swojego miejsca jak poparzony. Chciałem po prostu pozostać sam ze sobą.

Cała ta sytuacja na prawdę wymknęła się spod kontroli. Nie tak wyobrażałem sobie jej słowa. Jedno zdanie krążyłp wciąż i wciąż w mojej głowie.

'Nienawidzę go za to że zmusił mnie bym z niego zrezygnowała'

Dopiero butelka whiskey wreszcie pozbyła się ich, choć nie na długo..


************************

Hej <3
Dzieje się dzieje ;) 
Mam nadzieje że rozdział wam się spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu :*




niedziela, 28 września 2014

Rozdzial 7

Sky's POV


- Spotkanie? Z kim? - Od razu gdy usiadłam obok niego na kanapie zaczęło się codzienne przesłuchanie. Był strasznie nadopiekuńczy. Jak ojciec. Czasem  za bardzo.

- Z koleżankami, nie znasz - wlepiałam wzrok w telewizor starając się z całych sił żeby nic po mnie nie poznał. Lecz jak zwykle się nie udało.

- Spójrz mi w oczy - Nastała cisza. Na jego prośbę czy może raczej polecenie pokręciłam tylko przecząco głowa. Niemal od razu po tym geście chwycił delikatnie mój podbródek mimo mojej woli sprawiając że spojrzałam prosto w jego błękitne oczy.

- Powiedz mi prawdę.

- Ale..

- Nie Sky. Ja wiem kiedy kłamiesz lub nie do końca mówisz cala prawdę. - Uśmiechnął się lekko. Ja natomiast byłam spięta. Nie wiedziałam czy  powinnam się przyznać.

- Wiec? - Zachęcał mnie gdy zauważył ze nie mam nic do powiedzenia. Wywróciłam oczami nieco się od niego oddalając.

- Wiesz.. to nic wielkiego - nerwowo zachichotałam kładąc dłonie na swoich udach. - w mojej pracy pojawił się nowy pracownik. - spojrzałam przez chwile na jego twarz by wyczytać jakiekolwiek emocje.

- Poprosił mnie - Przełknęłam ślinę. Ian chwycił mnie za dłoń zachęcając mnie bym kontynuowała. - Żebym oprowadziła go po mieście - Dokończyłam.

- Przecież Ty go w ogóle nie znasz - Niemal od razu  odezwał się mocniej ściskając moja dłoń. Druga wolna ręką przeczesałam swoje włosy.

- Tak wiem, ale on wydawał się na prawdę miły..

- Sky..

- Nie Ian, przestań myśleć że wszyscy w tym mieście są źli i chcą mi coś zrobić. To na prawdę staje się już męczące - Westchnęłam wstając z miejsca.

- Ja się po prostu martwię - ponownie pociągnął mnie w dól dalej trzymając moja rękę.

- Jestem dorosła, umiem zadbać o siebie. - Uniosłam się a ton mojego głosu był o wiele bardziej oschły niż zamierzałam.

- Nie chce żebyś szła - Szepnął, a na moim ciele zagościły dreszcze.

- Pójdę tylko na chwilę, pogadam z nim i wrócę do domu. - Spuściłam wzrok. Zamilkł na chwile. Słyszałam jego ciężki oddech.

- Nie pójdziesz. Nie wiem do czego może być zdolny ten facet.

- Wiesz co, nie chce mi się tego słuchać., wychodzę. - wyrwałam swoja dłoń i ponownie wstałam z miejsca. Przeszłam przez salon kierując się do hallu.

- Nie - poczułam dłoń na moim ramieniu. Zrzuciłam ja ubierając buty i zakładając kurtkę. Nie patrzyłam mu w oczy, bałam się że jeżeli to zrobię to jak zwykle mu ulegnie. Nie mogłam znowu pozwolić na to by ktoś mną zawładnął.

- Słyszysz co do Ciebie mowie? - Znowu chwycił moja dłoń próbując mnie zatrzymać. Wtedy po prostu musiałam, musiałam spojrzeć mu w oczy.

- Tak, słyszę - Przygryzłam wargę. - I nie mogę uwierzyć że zachowujesz się jak Justin - To było ostatnie co tego wieczoru do niego powiedziałam. Trzaskając drzwiami wyszłam z domu. Włożyłam jedną dłoń do kieszeni próbując się doszukać kluczyków do samochodu które tam zostawiłam. Gdy poczułam zimny metal wyciągnęłam je i szybko wsiadłam do auta w obawie że Ian będzie chciał iść za mną. A jednak tego nie zrobił. Nie wiedzieć czemu byłam wściekła, a łzy które pojawiły się na moich policzkach nie były wywołane smutkiem. One symbolizowały totalna bezradność. 

To pierwszy i ostatni raz, zobaczysz

Nawet nie wiem jakim cudem udawało mi się prowadzić auto. Moje myśli zupełnie nie zajmowały się tym. One krążyły wokół doskonałości Iana która roztrzaskała się na milion kawałków przed chwila w naszym domu. Nie miałam celu podróży, na spotkanie z Jasonem było o wiele za wcześnie. Zatrzymałam się jednak przed miejscem mojej pracy. Zgasiłam silnik, wyjęłam kluczyki i oparłam głowę o zagłówek. Przymknęłam oczy.  Zima powoli zaczynała dawać się we znaki. Wzdrygnęłam się zimnem i ponownie włożyłam kluczyki do stacyjki by włączyć ogrzewanie. Odruchowo sprawdziłam w telefonie godzinę. Zauważyłam że Ian nawet nie próbował do mnie dzwonić. Prychnęłam rzucając komórkę na siedzenie obok. Pogrążyłam się w swoich myślach i nim się obejrzałam było już po wyznaczonej godzinie naszego spotkania. Wyglądałam przez szybę ale nigdzie go nie widziałam. 

Niech jeszcze ten mnie oleje to będę naprawdę szczęśliwa. 

Słowa w mojej głowie ociekały sarkazmem. Wzięłam kluczyki, torebkę i powoli wyszłam z auta. Zamknęłam go. Ludzi było znacznie mniej niż zwykle o tej porze. Pewnie przez temperaturę.

  Inni sobie siedzą w ciepłych domach a ja się szlajam za jakimś chłopakiem. 

Gdy palce u moich stóp zaczęły odmarzać zaczęłam wymyślać na Jasona wszystkie wyzwiska jakie znałam. Dlatego tak strasznie zrobiło mi się głupio gdy stanął przede mną z dwoma kupkami gorącej kawy.Mimo wszystko uśmiechnęłam się.

- Hej - Podszedł do mnie bliżej i nie przejmujac sie ze miał w rekach kubki nieudolnie próbował mnie przytulic. Śmiech wydobył się z jego ust. A ja zesztywniałam.

- Co się stało? - Zapytał zauważając mój dyskomfort. Spojrzałam na niego. Przypatrzyłam się chwile na niego na prawdę poważnym wzrokiem.

Ten śmiech, ja go już znam. 

Zaśmiałam się jednak. To niedorzeczne. Uzna mnie w końcu za wariatkę. 

- Zamyśliłam się - wytłumaczyłam odbierając od niego jedną kawę. Od razu upiłam jeden łyk, a gorąca ciecz przyjemnie rozlała się po moim brzuchu. 

- Dziękuje - Kiwnęłam w kierunku swojego białego kubeczka. 

- Nie ma za co, powinienem Cie w sumie przeprosić bo to właśnie przez te kawy spóźniłem się. - Zarumieniłam się. 

- W porządku - Przez chwile nastała niezręczna cisza, a my staliśmy, blisko siebie, po środku małego tłumu ludzi. 

- Idziemy? - Odezwał się w końcu stawiając pierwszy krok. Przytaknęłam upijając kolejne łyki uważając by się nie oparzyć. 

O czym my mamy niby rozmawiać?! 

Zagryzłam niezręcznie wargę próbując wymyślić jakiś doby temat na początek ale gdy tylko próbowałam coś powiedzieć coś mnie powstrzymywało. A gdy tylko na niego spojrzałam w żadnym stopniu mi nie pomagał. Ewidentnie czekał aż ja coś powiem. 

- Opowiedz mi coś o sobie - Wydusiłam z siebie lekko kaszląc. Jason zdążył już wypić dlatego nieco się oddalił wyszukując kosza. Dopiero gdy wrócił odpowiedział ściszonym tonem. 

- Nie mam w sumie nic do opowiedzenia - Mruknął. 

Strasznie tajemniczy. 

Nie wiedziałam czy może drążyć ten temat, nie miałam chyba odwagi by go przycisnąć. Odchrząknęłam dalej dotrzymując mu kroku. 

- A Ty? Opowiesz mi coś o sobie? - Prychnęłam w myślach. On nic mi nie powie a ja mam mu sie spowiadać? 

Niesprawiedliwie. 

- Co chcesz wiedzieć? Pytaj. - Dopiłam ostatki łyk rzucając kubek do najbliższego kosza. 

- Gdzie mieszkasz? - Spojrzałam na niego. 

Czy mogę mu zaufać? Czy może mam się go bać, udawać niedostępną..

- Niedaleko, dzielnica niezbyt przyjemna, zwyczajna, Shelby Ave - Wzruszyłam ramiona, choć w od razu przypomniałam sobie o Ianie, zupełnie nie wiedziałam co teraz robił i czy w ogóle był w domu. 

- Mieszkasz sama? 

Jakby czytał mi w myślach. 

- Nie, mieszkam z chłopakiem - Nie rozumiałam dlaczego mu to wszystko mówiłam jakbyśmy się znali od dawna, a przecież nic o nim nie wiem. 

- Masz chłopka. - Mruknął pod nosem. Usłyszałam chociaż udawałam że moje uszy tego nie wychwyciły.

- Od dawna pracujesz u Cece i Kelly? - Zmienił temat. Zaczynało mi być coraz zimniej a do tego czułam się strasznie nie komfortowo. 

- Trzy lata -  Ta rozmowa na prawdę była nudna, chciałam już być po prostu w domu. Wtedy nasza rozmowa zaczęła zchodzić na tematy o których chciałam zapomnieć...

*****

Kolejny rozdział, znowu coś sie dzieje. Ta cała historia dopiero się rozkręca ;)
Mam nadzieje że wam sie podoba i skomentujecie moja prace <3

środa, 17 września 2014

Rozdział 6

Justin's POV


- Pokojówka! - krzyknął nagle ktoś zza drzwi. Jęknąłem. Zwlokłem się z łóżka. Otworzyłem drzwi za którymi stała niska blondynka dużo starsza ode mnie.

-Czego? -Warknąłem nie będąc przyzwyczajonym do wstawiania o tak wczesnej porze.

-Przyniosłam świeże ręczniki i pościel dla pana - Jej głos był miły przez co poczułem lekkie wyrzuty sumienia. Spojrzałem na nią przepraszającym wzrokiem i odebrałem od niej tkaniny.

- Dziękuje - po chwili odeszła pukając do pozostałych drzwi na tym pietrze. Rzuciłem ręczniki i pościel a łóżku spoglądając na zegarek by sprawdzić która godzina. Dopiero za godzinę zaczynał się mój pierwszy dzień w pracy. Mimo to wszedłem do łazienki biorąc poranny prysznic, ubrałem się w luźne ciuchy. 

Wykonałem wszystkie poranne czynności co nie było czymś niezwykłym. Postanowiłem już wyjechać. W końcu jeszcze muszę się poznać z cala ekipa, wiedzieć co robić. Zamknąłem swój pokój a klucz schowałem do kieszeni. Droga samochodem do domu mody nie była daleka, szybko znalazłem wolne miejsce przy budynku bo chwili do niego wchodząc. Dokładnie tak jak wczoraj ruszyłem ta sama droga. Tym razem w studiu było znacznie więcej osób. Trzech chłopaków, i trzy dziewczyny.

- Oo, jesteś już, nie spodziewałyśmy się ze tak szybko przyjdziesz w moja stronę ruszyły dwie kobiety, jedna Cece, druga zaś Kelly. Uśmiechnąłem się w och stronę.

- Jak to się mówi, zawsze trzeba zrobić dobre pierwsze wrażenie - Zaśmiały się razem ze mną. Zacząłem witać się z pozostała dwójka osób. Ten chłopak..Caleb, widziałem go tu już wczoraj ale Taylor widziałem po raz pierwszy. W całym domu mody, jak już zdążyłem zauważyć, było o wiele więcej osób ale ta oni robili jak mniemam rzeczy najważniejsze. Dziewczyna była modelka, co mogłem stwierdzić od razu nawet nie znając tego faktu. Chłopak zaś był od strojów, tła, rekwizytów, co powiedział mi chwile potem.  Natomiast ja miałem być oświetleniowcem. Nakierowywać reflektory odpowiednio na modelkę żeby zdjęcie wyszło perfekcyjnie.

- jesteś stąd, czy przeprowadziłeś się tutaj? - Zapytała serdecznie Taylor wiążąc kucyka na swojej głowie. Od razu przeniosłem na nią wzrok, oblizałem usta.

- Umm, jestem z Caroliny Północnej..mieszkałem w sumie dość blisko Jacksonville - Odpowiedziałem widząc że wszyscy się tym zainteresowali.

-Ile masz lat? Oczywiście jeśli mogę wiedzieć - Zaśmiała się patrząc na mnie nieco uwodzicielskim wzrokiem.

- Mam 22 lata - Odwróciłem od niej wzrok czując się nieco niezręcznie.

- A dlaczego się tu przeprowadziłeś?.. - W tym momencie Kelly przerwała jej dzięki czemu nie musiałem odpowiadać. Na szczęście. Kobieta patrzyła w zegarek na swojej dłoni.

- Jeszcze fotografa nie ma, jak zawsze musi się spóźnić. Mam już jej powoli dość - Zmarszczyłem brwi. Myślałem że byliśmy tu  już wszyscy. nagle, jakby na zawołanie, wielki drzwi otworzyły się ze skrzypem. O wilku mowa.

- Jestem!  

-Przepraszam za.. - Dziewczyna przerwała w chwili gdy na mnie spojrzała.  nie mogłem uwierzyć własnym oczom. To była ona. Dokładnie tego się obawiałem. Znowu wpatrywaliśmy się w siebie jakby poza nami nie było nikogo w pomieszczeniu.   Stałem nieruchomo.

- No nareszcie. Ile można na Ciebie czekać Sky - Sky.. - Twoje spóźnienia staja się już na prawdę denerwujące. Dziewczyna spojrzała na Cece niemal od razu.

-Tak wiem, przepraszam - Niezręczny grymas pojawił się na jej twarzy. Niespodziewanie znowu na mnie zerknęła. Położyła duże pudło które miała w rekach obok.

-Dobrze że kupiłaś te klisze... - Przerwała spoglądając na nas.

-Sky, to jest Jason, będzie oświetleniowcem, sama skarżyłaś się na światło wiec on się tym zajmie. - na prawdę nadal nie mogłem uwierzyć to ze stoję przed nią, ze ona jest w pobliżu. Przecież jeszcze dwa dni temu nigdy bym nie pomyślał że coś takiego się wydarzy. Przecież to nierealne. Wyciągnąłem w jej stronę dłoń. Uśmiechnęła się lekko a na jej policzkach pojawiły się dołeczki. Zawsze mi się podobały.

- Jason

- Skylar - Nie wiedziałem że a tak bardzo się zmieniłem ze mnie nie poznała. To dziwne, chociaż musiałem przyznać ze nieco cieszyłem się z tego faktu. Chociaż przez chwile mogłem wszystko dyskretnie ponaprawiać bo jednak wiedziałem ze kłamstwo ma krótkie nogi.

- A wiec skoro się już wszyscy znamy, to do roboty - Cece klasnęła uradowana w dłonie oddalając się do pomieszczenia obok.

Przez te godziny jedyne co robiłem to uważnie obserwowałem każdy jej ruch. Nie zwracałem uwagi nawet na to ze nieraz mnie na tym przyłapała. Zastanawiałem się kiedy w końcu przyzwyczaję się do myśli ze ona jednak żyje. Pff, Pewnie nigdy. W sumie, zastanawiałem się długo nad tym czy chciałbym z nią stworzyć znowu jakikolwiek kontakt. Jeszcze wczoraj miałem nadzieje ze jej więcej nie spotkań, ale w nowym świetle jakie rzuciła na nas ta sytuacja myślę ze to szansa. Szansa by wszystko od nowa naprawić.

Ona tez się zmieniło, co prawda Noe tak bardzo ze mogłem jej nie rozpoznać. Wydoroślała, to zauważyłem za pierwszym razem. Praca zaczynała dobiegać końca, zbieraliśmy się wszyscy powoli do domu.

- Ej, Caleb! - Zawołałem go, gestem zachęcając by do mnie podszedł. Staliśmy za tłem, reszta była zajęta wrzucaniem zdjęć do firmowego komputera.

- Co jest? - Zainteresowany patrzył na mnie . W dłoni trzymał kubek z herbatą która jeszcze parowała.

- Przyjaźnisz się ze Skylar prawda? - Zapytałem od razu nie mając czasu. Dziewczyna nie mogła zobaczyć e rozmawiamy. Zmarszczył brwi.

- No tak - Mruknął - A co? - dodał po chwili upijając łyk z kubka. Oblizałem nerwowo wargi wyglądając czy aby na pewno nikt nie patrzy.

- Daj mi jej numer - Powiedziałem prosto z mostu patrząc na niego. Przełknął to co miał w buzi i odezwał się.

- A potrzebny jest on ci doo..?

- Nie istotne, po prostu mi go podaj, proszę - Miałem skrytą nadzieje że ulegnie. Po chwili namysłu, wypuścił ze świstem powietrze.

- Okej, ale jak coś kombinujesz przeciwko niej to się policzymy - Uśmiechnął się w dziwny sposób ale zignorowałem to. Wyciągnąłem swój telefon i zapisałem po kole wszystkie cyfry jaki po kolei mi podawał.

- Dzięki - Poklepałem go po ramieniu.

 Pokręciłem się jeszcze trochę przez chwile po studiu, pożegnałem się z Cece i Kelly i wyszedłem z budynku. Nie chciało i się wracać do hotelu, nie miałem tam nic do roboty. Nie wiedziałem zbytnio też co mógłbym robić na mieście. Przysiadłem sobie na schodach obserwując wszystkich przechodniów. Temperatura znacznie różniła się od tej wczorajszej. Dzisiaj było zimniej. Przeczesałem ręką włosy.

- Hej, umm Jason? -  poczułem dłoń na swoim ramieniu. Zdezorientowany obróciłem głowę i zauważyłem Skylar. Uśmiechnęła się do mnie.

- Tak? - Zmarszczyłem brwi. Zanim odpowiedziała, usiadła obok mnie na schodach. Po chwili namysłu odpowiedziała.

-Chciałabym żebyś mi wytłumaczył co się stało wczoraj w kawiarni, nie bardzo rozumiem co to była za sytuacja - Spojrzała mi w oczy. Zawsze podobały mi się jej oczy, miały coś w sobie na prawdę magicznego. Przygryzłem wargę. Musiałem szybko wymyślić jakieś kłamstwo.

-Ahh, to nic, przepraszam Cie, ale po prostu pomyliłem Cie z kimś, to wszystko - W duchu przeklinałem się za tak durną wymówkę. Jednak dziewczyna po chwili przytaknęła.

-Dlaczego tak tu siedzisz? Sam? Idź do domu - Zagadała.

- Hmm - podrapałem się niezręcznie po karku. W sumie sam nie wiedziałem dokładnie dlaczego tu siedziałem. W jednej chwili do głowy przyszedł mi jeden pomysł. - W sumie to czekałem tu właśnie na ciebie - Mruknąłem cicho. Skoro już byliśmy tu, we dwoje, razem i zanosiło się na to że mieliśmy się widywać codziennie, musiałem zacząć działać. Zmarszczyła zabawnie brwi.

-  Na mnie, dlaczego? - Spytała, jej wzrok wypalał dziurę w mojej twarzy.

- Chciałem przejść się z kimś na spacer - Przerwałem oblizując wargi -  A że nie znam tu nikogo, to pomyślałem że Ty zgodzisz się mnie oprowadzić - Brzmiało to dziwnie. Nie wiedziałem czy się zgodzi.

- Och - westchnęła na chwile odwracając wzrok - Jasne, pewnie - Dodała po chwili cicho chichocząc.  Uśmiechnąłem się do niej szczerze.  Chciałem ją poznać na nowo. To było pewne.

-W takim razie widzimy się tutaj o 18, pasuje? - zaproponowałem wstając z zimnego marmuru otrzepując spodnie. Po chwili zrobiła to samo, a na moje pytanie odpowiedziała tylko skinięciem.

- To do zobaczenia - Odwróciłem się przechodząc przez tłum ludzi kierując się w stronę mojego auta.
Nie miałem pojęcia co z tego wyniknie i czy powinienem się w to znowu pakować, ale gdy ją zobaczyłem...wiedziałem że chce ją mieć.

******

No no zaczyna się powolutku ;)
 Mam nadzieje że rozdział wam się spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu <3




środa, 3 września 2014

Rozdział 5

Sky's POV

Delikatny dotyk na moim policzku sprawił że niemal od razu otworzyłam oczy. Zobaczyłam tak bardzo znane, niesamowite, niebieskie oczy. Uśmiechnęłam się co po chwili odwzajemnił.

-dzień dobry - Przytuliłam się do niego mocniej ziewając.

- Jesteś spóźniona - Mruknął w moje włosy niemal nie słyszalnie. Jęknęłam.

- Nie mogłeś mnie obudzić? - Chociaż bardzo nie chciałam to musiałam się zwlec z ciepłego łóżka.

- Przecież wiesz że nie lubię gdy musisz mnie zostawiać z samego rana - Ciągle mnie obserwował. Wywróciłam oczami przelotnie całując go w usta. Biorąc swoje ciuchy weszłam do łazienki. nie miałam czasu nawet na najkrótszy prysznic dlatego szybko pomalowałam się, umyłam zęby i uczesałam włosy. Wyszłam z łazienki zwracając się do Iana.

- Wezmę Twoje auto - Przytaknął podając mi kluczyki z przyczepionym breloczkiem ode mnie. Uśmiech pojawił się na moim ustach. Pożegnałam się z nim schodząc na dół. Założyłam buty. Pod ramie wzięłam pudło z kliszami a jabłko w dłoń. Wyszłam z domu po chwili pakując się do auta. Od razu ruszyłam, do pracy. Wiedziałam że Cece i Kelly będę znowu złe, w końcu nie pierwszy raz mi się to zdarzyło. Raz nawet nie pojawiłam sie w pracy bo ktoś (czyt. Ian) nie chciał mnie wypuścić nawet z łóżka. Uśmiechnęłam się lekko.

Już po chwili byłam na miejscu. Wysiadłam biorąc pudło  wyrzucając ogryzek ze zjedzonego jabłka do kosza obok schodków. Weszłam do środka budynku od razu kierując się w stronę studia fotograficznego.

- Jestem! - Krzyknęłam - Przepraszam za.. - W pokoju było nas więcej niż dotychczas. Przyjrzałam się znajomej buzi. Zrobiłam parę kroków w przód.

- No nareszcie. Ile można na Ciebie czekać Sky. Twoje spóźnienia staja się już na prawdę denerwujące - Natychmiast spojrzałam na Cece.

- Tak wiem, przepraszam bardzo - Grymas pojawił się na mojej twarzy, lecz znowu spojrzałam na chłopaka. Tego samego którego spotkałam w kawiarni. Znowu wlepiał we mnie wzrok tym razem bardziej zszokowany i speszony. Odstawiłam pudło na bok.

- Dobrze że kupiłaś te klisze.. - Zatrzymała się pewnie zauważając że chłopak i ja intensywnie wymieniamy się spojrzeniami.

-Sky, to jest Jason, będzie oświetleniowcem, sama skarżyłaś się na światło więc on się tym zajmie - Wyciągnął w moją stronę dłoń choć wyraz jego twarzy się zmieni zmienił. Uścisnęłam jego rękę lekko się uśmiechając.

- Jason

- Skylar

- A więc sokor się już wszyscy znamy, to do roboty - Cece klasnęła w ręce.

Nie wchodziliśmy sobie w drogę, on robił swoje, ja swoje. To by było normalne gdyby nie to że cały czas na mnie patrzył. Czułam się strasznie niekomfortowo, ale nie miałam odwagi powiedzieć mu by się odczepił, z drugiej strony tylko o tym marzyłam. Nie zrobił na mnie dobrego pierwszego wrażenia, a jednak coś w nim było, tylko co, tego dokładnie nie wiedziałam. Gdy wreszcie zbliżaliśmy się do końca pracy a wszystkie zdjęcia zostały wrzucone na dysk, mogliśmy zacząć się zbierać.

- Niezły ten nowy chłopak, jak mu tam...McCann, Jason McCann - Podszedł do mnie Caleb z kubkiem herbaty w ręku. Tak, Caleb jest gejem, nie przeszkadza mi to, w sumie nikomu to nie przeszkadza. Zainteresowałam się tym co mówił gdy wspomniał o tym chłopaku.

- Wiesz coś o nim?-, podążyłam za nim wzrokiem. Tym razem chłopak na mnie nie patrzył, majstrował coś jeszcze przy światłach.

- Przyjechał z Caroliny Północnej, stamtąd gdzie Ty kiedyś mieszkałaś - Mówił, a ja słuchałam uważnie bo może to dziwne, ale na prawd mnie to interesowało. Chociaż muszę przyznać że jego głos był trochę dziwny. jak by się czymś przejmował.

- Z Jacksonville? - Zmarszczyłam brwi.

- Gdzieś blisko tego miasta - Wytłumaczył szybko. Westchnęłam, odwracając wzrok. Widocznie trochę się spóźniłam skoro zdążyli go tak poznać.

- Na mnie już pora, pewnie Ian potrzebuje samochodu, widzimy się jutro - Pocałowałam go w policzek. Przewiesiłam sobie torbę przez ramie i wyszłam z domu mody. Co dziwne, zauważyłam że Jason siedział na schodkach przed budynkiem. Podeszłam powoli do niego bacznie obserwując. Nie wiedziałam czy powinnam się do niego odezwać, a jednak zaryzykowałam.

- Hej, umm Jason? - Dotknęłam jego ramienia przez co automatycznie odwrócił głowę w moją stronę. Był ewidentnie zaskoczony.

- Tak? - Zdezorientowanie było wymalowane na jego twarzy. Przysiadłam się do niego, choć marmurowe schody były dosyć zimne.

- Chciałabym żebyś mi wytłumaczył co się stało wczoraj w kawiarni, nie bardzo rozumiem co to była za sytuacja - Spojrzałam mu w oczy chociaż wcześniej nie miałam odwagi. Tym razem były trochę ciemniejsze niż wcześniej. Tylko u jednej osoby widziałam takie oczy..

- Ahh, to nic, przepraszam Cie, ale po prostu pomyliłem Cie z kimś, to wszystko - Uśmiechnął się nie zręcznie. Jakoś tego nie kupiła, ale udawałam że rozumiem. Pokiwałam głową.

- Dlaczego tak tu siedzisz? Sam? Idź do domu - Uśmiechnęłam się. Czułam wibracje telefonu w torebce jednak zignorowałam go.

- Hmm - Podrapał się po karku - W sumie to czekałem tu właśnie na ciebie - Mruknął. Od razu zmarszczyłam brwi i poczułam jak moje policzki się zaróżowiły.

- Na mnie, dlaczego? - Zapytałam dalej wlepiając wzrok w jego twarz. Przygryzł wnętrze policzka.

- Chciałem przejść się z kimś na spacer - Oblizał wargi. Seksowne. Potrząsnęłam głową. Co Ty wygadujesz? - A że nie znam tu nikogo, to pomyślałem że Ty zgodzisz się mnie oprowadzić - Nie miałam na to czasu, ale sama nie wiem czemu, nie mogłam mu odmówić.

- Och - Zagryzłam wargę. - Jasne, pewnie - Zaśmiałam się lekko. Chciałam go poznać. Uśmiech od razu pojawił się na jego twarzy. Ciepły, szczery uśmiech. Pierwszy jaki widziałam na jego ustach.

- W takim razie widzimy się tutaj o 18, pasuje? - Wstał ze swojego miejsca. Zrobiłam to samo. Przytaknęłam niezręcznie bawiąc się swoimi palcami. Nie wiedziałam jak mam się przy nim zachowywać.

- To do zobaczenia - Z tym samym uśmiechem na ustach oddalił się znikając w tłumie ludzi. Stałam tam jeszcze przez chwile zupełnie zdezorientowana. Znaliśmy się niecały dzień, już na samym początku uznałam go za dziwnego. Miałam mieszane uczucia co do tego spotkanie. Ale to przecież zwykły spacer. Nic ci się nie stanie. Wtedy poczułam kolejne wibracje telefonu w torebce. Wyciągnęłam go i szybko odebrałam rozmowę.

- Tak tak, już idę - zaśmiałam się lekko.

- Och, ja tylko sprawdzałem czy ten Caleb dał mi twój dobry numer.

****
Pisze mi się to opowiadanie bardzo dobrze, na każdy rozdział mam wenę i chęć do pisania. Wciąż nowe pomysły w głowie, dlatego mam nadzieje że wam się podobają i wyrazicie swoje opinie w komentarzach. 

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 4

Justin's POV

- Jednoosobowy pokój - Odezwałem się do niskiej kobiety stojącej za piedestałem, ciągnąć obok siebie swoją walizkę. Wpisała coś w swoim komputerze po chwili dając mi mały kluczyk do pokoju, w zamian położyłem na blacie 80 dolarów. Nie było windy a mój pokój znajdował się aż na drugim piętrze. Byłem wykończony po niezbyt komfortowej podróży, chciałem się tylko położyć i zasnąć. Jednak biorą walizkę na bark powoli wniosłem ją na górę.

Nie było tu żadnych luksusów, może dlatego, że nie było mnie na nie stać. Z resztą i tak nie przywiązywałbym do tego wagi. Pozostawiając niewypakowaną walizkę przy drzwiach od razu rzuciłem się na pojedyncze łóżko pokryte białą pościelą. Tak bardzo chciałem zasnąć, a jednak nie mogłem. Obróciłem się na plecy wlepiając wzrok w sufit. 

Od dzisiaj, nowe życie.

Wyciągnąłem z walizki laptopa. Jak już zaczynam nowe życie, to trzeba myśleć o wszystkim. Musiałem znaleźć prace. W sumie ofert było dużo, każda inna. Ja nie chciałem się jakoś wyróżniać, chciałem mieć prace w której będę czuł się dobrze robiąc to co do mnie należy. Może na początek coś prostego. Wyprowadzanie psów. Nie, jakoś nie widzę siebie w tej pracy. To może, zmywak w pobliskiej restauracji Lorde. Nie, za duży tłok. Pomoc techniczna w domie mody projektantek Cece i Kelly. Ja i moda. Zaśmiałem się cicho. Chociaż czemu nie, przecież będę tylko pilnował oświetlenia, cisza, spokój, słychać tylko dźwięk aparatu. Na pierwszą prace, idealnie. Przeczytałem dokładnie całą propozycje. Budynek ich siedziby nie jest daleko od hotelu. Mógłbym się przejść i porozmawiać z nimi. Odłożyłem komputer na bok. Musiałem się trochę odświeżyć w końcu tyle spędziłem w samochodzie, czułem się po prostu nie świeżo. 

Na pierwszy rzut oka to spokojne miasto. Ale ja czułem jakąś pustkę. To dziwnie brzmi, ale potrzebowałem kogoś przy sobie. Bo w końcu co to za nowe życie, skoro i tak i tak  jestem sam. Po szybkim prysznicu przebrałem się w nowe ciuchy. Zamknąłem pokój na klucz chowając go do kieszeni spodni. Sprawdziłem na telefonie od razu która godzina. Nie wiedziałem czy jeszcze ktoś tam będzie. Na recepcji nikogo już nie było. Nie przejmują się tym zbytni wyszedłem na zewnątrz już po chwili wchodząc do swojego auta. Ne znalem zbytnio tu okolicy. Ale zapamiętałem ulice na której znajdował się budynek do którego zmierzałem. Ludzie są tu zupełnie inni. Szczęśliwi, pełni życia. Przechodzisz obok nich i po prostu musisz się uśmiechnąć. Innego wyjścia nie ma. Parkując niedaleko mojego celu zgasiłem silnik i zamykając samochód wyszedłem na świeże powietrze. Był ogromny tłok, ale ta życzliwość, o której wspomniałem przed chwilą, była tak wyczuwalna że mało zwracałem uwagę na ilość osób.

Nigdy nie lubiłem tłumów, nie wychylałem się. Wolałem pozostać w swojej własnej przestrzeni i nie wpuszczać do niej nikogo. Może właśnie dlatego kiepski był ze mnie chłopak. Kiepski byłem nie tylko w tym, przez całe życie, od czasów piaskownicy byłem nieudacznikiem. A jednak byłem dzieckiem otoczonym wielką miłością ze strony matki. Nie mam pojęcia dlaczego sam, teraz, nie mogłem tej miłości przekazać.

Miałem tylko mamę i młodszą siostrę. Ojciec zmarł zanim Jazzy się urodziła. Nie chciałem wiecznie siedzieć w domu, być na utrzymaniu matki, miałem własne plany. Wyjechałem z Kanady do Stanów tylko na chwile,posmakować prawdziwego życia. I już więcej nie wróciłem. Nie mam pojęcia co u nich, jak się trzymają. Minęło sporo czasu. Czasem odczuwam tęsknotę.

Wszedłem po małych schodach po chwili znajdując się w środku domu mody. Temperatura wewnątrz była zupełnie inna niż na zewnątrz. Rozejrzałem się wokół ale nikogo nie było. Ruszyłem dalej przez szeroki korytarz. Po lewej znajdowała się sala, drzwi były lekko uchylone, dyskretnie zajrzałem do środka widząc grupkę ludzi. Rozmawiali ale nie mogłem dosłyszeć tej rozmowy. Po chwili dziewczyna która stała za aparatem oddaliła się nieco, założyła torbę na ramie żegnając się z wszystkimi wyszła. Wyglądała całkiem znajomo..co nie możliwe. Widząc jak ludzi zaczyna ubywać wreszcie wszedłem do środka. Wzrok wszystkich zwrócił się w moją stronę.

- Dzień dobry, szuka pan czegoś? - Odezwała się kobieta z bujnymi rudymi lokami na głowie. Gdyby jej się bliżej przyjrzeć wyglądała zupełnie jak plastikowa lalka. Potrząsnąłem głową wreszcie się odzywając.

- Ja.. - Przełknąłem ślinę - Przyszedłem w sprawie ogłoszenia o prace - Podrapałem się niezręcznie po karku.

- Jako model? To wspaniale, właśnie brakowało nam jednego z..

- Nie nie..- Przerwałem jej odchrząkując - Jako operator światła - Uśmiechnąłem się lekko patrząc w jej zielone oczy.

- Och - Odwróciła głowę patrząc na resztę.

- No wiesz, po Twoim wyglądzie..  - Nie dokończyła.

- To kiedy mogę zacząć?

- Od jutra, dzisiaj już skończyliśmy. Ja jestem Cece, ona Kelly, a tamten chłopak to Caleb, w naszej ekipie są jeszcze dwie dziewczyny, Taylor i Sky. Poznasz je dopiero jutro - Uśmiechnęła się życzliwie. Sky. No świetnie.Chciałem się wreszcie uwolnić od wspomnień. Chciałem się uwolnić od wszystkiego. Dlatego zmienilem swoja tożsamość by nie wracać do tego co było, by nikt mnie nie poznał i bym mógł na prawdę wszystko zacząć od nowa.

- Jestem Jason, Jason McCann - Wyciągnąłem po kolei rękę do każdego z nich.

- A wiec miło mi Cie poznać, mam nadzieje że dobrze będzie Ci się pracowało w naszym gronie - Na pewno - I zostaniesz z nami na dłużej, a teraz wybacz ale zmykamy do domu. - Przytaknąłem. Żegnając się wyszedłem już po chwili z budynku. Miła dziewczyna, miałem nadzieje ze to co mówiła okaże się prawdą. Nie chciałem wracać do hotelu, bo niby co miałem tam robić. Nie miałem żadnych planów, jedyna rzeczą jaka była dla mnie dostępna to spacer, zwyczajny, p mieście. W sumie chciałem się trochę rozejrzeć. Zostawiając auto przed domem mody ruszyłem przed siebie. Słońce zaszło, za to na niebie zaczynały pojawiać się brzydkie ciemne chmury. Wtedy uderzyło we mnie moje zmęczenie. Nie miałem siły iść, a jakoś nogi same stawiały kolejne kroki. Musiałem napić się czegoś. Potrzebowałem kawy której nie piłem, dobre parę dni. Nie było zbytnio czasu.

Zauważyłem najbliższą kawiarnie. Powoli zaczynało już grzmieć, cieszyłem się że chociaż nie zmoknę. Wszedłem do środka, od razu, jak to można było przewidzieć, poczułem cudowny zapach kawy. Stanąłem w kolejce już po chwili zamawiając zwykła czarną, bez mleka. Na pewno mnie rozbudzi. Biorąc ją dłonie poczułem jak bardzo gorąca była. Podziękowałem małym uśmiechem kierując się do wolnego miejsca. Zaczęło padać, słyszałem jak krople deszczu uderzały o szybę. Mimowolnie przeniosłem wzrok na okno. Czy właśnie oszalałem? To było po prostu nie możliwe. Oszalałem. Jak poparzony wstałem ze swojego miejsca. Nie odrywałem od niej wzroku. Justin, oszalałeś. Nie słyszałem okół już nic, tylko moje myśli. Byłem tak blisko niej, gdybym wyciągnął rękę mógłbym dotknąć jej prostych włosów. To ona, na pewno. Nie wiem co powstrzymywało mnie od wypowiedzenia jej imienia. Czułem się jakby ogromna gula stanęła mi w gardle.

Wtedy się odwróciła. Czy jest w pobliżu szpital? Czuje że mam zawał. To była ona, to byłą Sky. Żywa, zdezorientowana. Patrzyłem na każdy kawałek jej twarzy. Po prostu nie mogłem uwierzyć.

- Mogę w czymś panu pomóc? - Głos jej się nieco zmienił. Bardziej poważy, dorosły, a jednak nadal mi bliski. Milczałem, dalej będąc w szoku. Po czterech latach mogłem ją zobaczyć. Co było jeszcze dziwniejsze od tego że ona żyje? To że mnie nie poznaje.

- Przepraszam, czy mogę panu w czymś pomóc? - Powtórzyła. Ja badałem każdy centymetr jej twarzy ale nie tylko ja, ona też mnie obserwowała.

- Nie - Nie mogłem dłużej tu z nią siedzieć. Co miałem zrobić? Nie chciałem do tego wracać. Poza tym cały czas wmawiałem sobie że oszalałem. Wstałem z miejsca. Musiałem wyjść.

- My się skądś znamy? - Powiedziała pośpiesznie, wciąż na mnie patrząc, lecz ja odwróciłem wzrok.

- Nie nie - Rzuciłem kierując się do wyjścia. Nawet nie wiem jak opisać to jak się czułem.To było niemożliwe, szalone i prze dziwne. Była tutaj cały czas, od czterech lat. Wszyscy w Jacksonville myśleli, w sumie to nadal myślą, że ona nie żyje. Suka wszystko sobie zaplanowała. Nawet nie pomyślała jak poczują się inni. Mailem nadzieje że jej więcej nie spotkam, przynajmniej na razie.

****

I co teraz będzie? Czy Sky w końcu rozpozna Justina? 
Wyraź proszę swoja opinie w komentarzu.

sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 3

Sky's POV

- Nie musisz dzisiaj po mnie przyjeżdżać, muszę jeszcze załatwić nowe klisze od aparatu na mieście, także wrócę później do domu 

- Okey, ale uważaj na siebie 

- Będę - Rozłączyłam  się chowając telefon do tylnej kieszeni spodni. Pożegnałam się z ludźmi z ekipy przewiesiłam sobie torbę przez ramie i wyszłam z budynku. Dzień był wyjątkowo ciepły co dziwne bo przez cały ostatni tydzień lało bez przerwy. Rozpuściłam swoje proste włosy zakładając sobie gumkę na rękę. O tej porze na ulicach było mnóstwo ludzi, niektóre twarze znałam, inne zaś były mi obce, Nashville to spokojne miasto, od razu gdy tu przyjechałam poczułam że właśnie to jest moje miejsce. Miało dużo plusów a jednym z nich i chyba najbardziej istotnym było to ze znajdowało się wystarczająco daleko od Jacksonville, daleko od przeszłości.

Zawsze akcesoria potrzebne do sprzętu kupowałam u tej samej kobiety która zdążyła mnie już zapamiętać, bo gdy przekroczyłam próg jej niewielkiego sklepu powitała mnie ciepłym uśmiechem

- Sky, miło mi Cie widzieć, co tym razem kupujesz? - Jej głos, choć bardzo życzliwy był jak dla mnie nieco sztuczny. Jednak odwzajemniłam jej uśmiech i podobnym tonem odpowiedziałam.

- Zapas kliszy do aparatu - Gdy kobieta zniknęła na chwile w magazynie tak jak zawsze zaczęłam się rozglądać, czy może coś nowego pojawiło się na jej wystawie, jakiś rupieć który może się do czegoś przydać. Sklep był nieco oddalony od centrum przez co ludzi było tu mniej.

Nie lubiłam tłoku, czułam się wtedy bardzo zagubiona. A zdecydowanie wystarczy mi że co dzień gubię się we własnych myślach.

Chwile później Lucy ponownie pojawiła się za ladą trzymając pudełko pojedynczych klisz, podała mi je.

- Dzięki, do zobaczenia - Wyszłam z pudłem ze sklepu. Nie musiałam płacić, biuro robiło to za mnie. Pudełko może i nie było takie ciężkie ale nigdy nie byłam dobra w podnoszeniu ciężarków. Moje ręce już po chwili zaczęły się męczyć. Nie miałam samochodu by móc spokojnie wsadzić do niego rzeczy i pojechać do domu. Nie chciałam też zawracać głowy Ianowi, nie lubię jak musi rzucać wszystko i biegnąć do mnie  gdy tylko mu coś powiem. Czułam się źle z tym że poświęca wszystko mi, chciałam by miał też swoje życie, swoje własne, prywatne sprawy. Kocham go, bardzo i nie wyobrażam sobie że mogło by być inaczej. Że nie bylibyśmy razem.

Dostrzegłam szyld mojej ulubionej kawiarni. Podziękowałam w myśli że choć na chwile przysiądę. Rano tak się śpieszyłam że nie zjadłam śniadania o obowiązkowej porannej kawie już nie wspomnę. Gdy tylko przekroczyłam próg kawiarenki przyjemny zapach świeżo zaparzonej kawy uderzył we mnie, lekko przymknęłam oczy lecz nadal uważałam by na nikogo nie wpaść.

- Caramel Macchiato z bitą śmietaną proszę - Uśmiechnęłam się wychylając głowę zza pudła. Stanęłam w kolejce i już po chwili dostałam kubek z moim imieniem z gorącą kawą w środku.

Usiadłam przy stoliku znajdującym się przy oknie. Zabawnie było poobserwować różne sytuacje z życia innych osób. Czasem są to jednak smutne rzeczy które tak na prawdę mogły się przydarzyć każdemu z nas. Na niebie zaczynały zbierać się brzydkie ciemne chmury co świadczyło tylko o jednym- znów miało padać.

Samo patrzenie jak świat nagle traci kolory a po szybach wszystkich sklepów jak i domów spływają kropelki deszczu wprawia człowieka w smutny nastrój. W takich chwilach, wspominam, co nie jest dobre.
Nie lubię wspominać, choć mam w głowie urywki sytuacji gdy czułam się szczęśliwa i są one nawet z udziałem Justina, co zdarzało się strasznie rzadko. Wiem że wszyscy moi bliscy myślą że  nie żyje. Wiedziałam że moi rodzice pochowali pusty grób. Nie mogłam sobie wyobrazić co czują. To musi być straszne. Tak wiem, jestem straszną egoistką, słyszałam to już nie raz. Ale czy nie właśnie o to chodzi w życiu? By dbać tylko o sobie? Tego się nauczyłam. Nie wiem czy to wada czy zaleta.

Nie czułam się dobrze z tym że ich zostawiłam ale czułam się tak niepotrzebna, zmieszana z błotem...musiałam z tym skończyć. Zawsze byłam silna, raz mniej, a raz czułam w sobie tyle siły że aż rozpierała mnie ona od środka. Taka już byłam.

Nawet nie zauważyłam jak ktoś dosiadł się do mojego stolika. Spojrzałam prosto na rysy twarzy mężczyzny siedzącego obok. Zmarszczyłam brwi.

- Mogę w czymś panu pomóc? - przełknęłam ślinę, nadal analizując każdy szczegół z jego twarzy. Brązowe oczy, jasne, niczym karmel. Ciemne blond włosy podniesione na żelu. Chłopak zauważył ze mu się przyglądam bo on robił dokładnie to samo. To było co najmniej dziwne. On trwał w ciszy, wiercąc dziurę wzrokiem w mojej głowie. Widziałam go pierwszy raz, a jednak wydawał się trochę znajomy. Odchrząknęłam.

- Przepraszam, czy mogę panu w czymś pomóc? - Powtórzyłam. Ocknął się i nieco się oddalił. Oblizał swoje wargi odwracając wzrok.

- Nie - Mruknął niemal niesłyszalnie. Miał zamiar wstać kiedy go zatrzymałam.

- My się skądś znamy? - Zapytałam szybko w obawie że może sobie pójść. Zaciekawił mnie. W końcu kto normalny  tak znienacka natarczywie wpatruje się w drugą osobę.

- Nie nie - Mamrotał pod nosem. Zdecydowanie coś jest z nim nie tak. Dziwny człowiek. Chwile potem zniknął z mojego pola widzenia wychodząc z kawiarni. Natomiast ja wlepiłam zdezorientowany wzrok w drzwi które jeszcze się same nie domknęły. Wzruszyłam ramionami dopijając swoje Macchiato.

Wyciągnęłam telefon z kieszeni pisząc smsa do Iana by przyjechał po mnie bo przecież nie mogę iść w deszczy i pozwolić żeby zalało wszystkie klisze. Odpisał niemal natychmiast, z resztą jak zawsze. Dosłownie po 10 minutach zauważyłam jego auto pod kawiarnią. Biorąc ponownie pudło w dłonie pożegnałam się krótkim 'bye' i wyszłam. To był zwykły dzień taki jak zawsze, a jednak zapoczątkował coś większego.

****

Mam nadzieje że z każdym rozdziałem was coraz bardziej ciekawi ta historia ;)



wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 2

Sky's POV

- Przyjadę po Ciebie. Pamiętaj, kocham Cie - Gdy ostatni raz złączył nasze usta wysiadłam z auta. Pomachałam mu jeszcze delikatnie aż zniknął w tłumie innych samochodów. Odwróciłam się do wielkiego budynku wchodząc do środka. Od ponad trzech lat pracowałam jako fotograf w mało znanej firmie projektującej ubrania. Lubiłam tą prace, być niezauważoną, za obiektywem. Może to dziwne ale wtedy czułam się bezpiecznie, wiedziałam że nikt niczego nie będzie ode mnie oczekiwał, ja ustalałam co miałam robić. Zupełnie inaczej niż jeszcze przed moim wyjazdem. Chciałam coś zmienić..poprawka, chciałam zmienić wszystko. 

Wracając jednak do mojej spokojnej pracy. Przywitałam się z dwiema projektantkami które wylewały siódme poty by tylko stworzyć coś co by się rozróżniało w tłumie, jednak w dzisiejszych czasach to nie jest takie proste. Z resztą jak już wspomniałam wcześniej ich ciuchy nie były bardzo znane, nie miały sie jak wybić. Owszem, zdjęcia kolekcji robione przeze mnie czasem trafiały do jakichś większych magazynów, ale to nic nie dawało. 



Od kiedy wyjechałam naprawdę zaczęłam żyć tak jak zawsze chciałam. Poznałam Iana, w sumie przez przypadek. Kiedy przyjechałam z Caroliny Północnej, do Tennessee, Nashville, byłam zupełnie zagubiona, nie miałam się gdzie podziać, w sumie to było pewne że nie będę miała gdzie spać, mój wyjazd był spontaniczny, lecz w żadnym stopniu nie żałuje mojej decyzji.

Z torbą na ramieniu, w środku nocy szłam przez ulice w ogóle nie przyjmując do wiadomości ze ktoś może mnie napaść, byłam zajęta moimi myślami, wtedy jeszcze miałam wątpliwości, zastanawiałam się czy wrócić, dać temu życiu jeszcze jedną szanse. Ale zrozumiałam że szans było wiele, każda zmarnowana.

To był ten moment, usłyszałam kroki za sobą, moje serce zaczęło bić o wiele szybciej, tak samo jak moje kroki stawały się coraz szybsze. Nie miałam odwagi by się odwrócić, szłam po prostu przed siebie. Wtedy jakaś para rąk obróciła mnie gwałtownie. To był Ian, patrzył na mnie jakby nigdy żadnego człowieka nie widział.

Zszokowana nie odzywałam się przez co wokół panowała cisza. Nie mogłam zrobić żadnego kroku, nie mogłam się poruszyć, byłam w zwyczajnym szoku. Bałam się bo nie wiedziałam co chce ze mną zrobić. To było na prawdę dziwne. Po chwili gdy oderwał ode mnie wzrok nadal trzymał mnie za ramie, zaczął gdzieś ciągnąć. Wtedy obudziłam się, pytałam czego chce, kim jest, gdzie mnie ciągnie, wyrywałam się, a on milczał. Teraz jak przypominam sobie tą sytuacje chce mi się głośno śmiać z mojej reakcji ale kto by mi się dziwił.Doszliśmy do jego auta, dosłownie wepchnął mnie do środka. Wtedy dopiero usłyszałam o co mu chodzi.

- Nie powinnaś być tam zupełnie sama, nawet nie wiesz jaka ta okolica jest niebezpieczna - Jego głos był..powalający. Od razu na moich rękach pojawiła się gęsia skórka, przejechałam po niej dłońmi. 

- To dlaczego tam byłeś? - Spytałam cicho choć nie wiedziałam czy powinnam się odzywać.

- Przechodziłem tylko, to jedyna droga do mojego domu - Przez cały czas mu się przyglądałam. Wyglądał tak bardzo dobrze że to aż niemożliwe. Błękitne oczy idealnie do niego pasowały, oczywiście z tą czarną czupryną włosów na głowie. Uśmiechnął się. Przyłapał mnie. Szybko odwróciłam wzrok. 

- Gdzie mam Cie zawieść? - Spytał po chwili, tym razem jednak na niego nie spojrzałam. 

- W sumie to wysadź mnie gdzie chcesz - Mruknęłam patrząc w boczną szybę, ulice oświetlały tylko latarnie. Na chodnikach żadnej żywej duszy, nawet żadne auto nie przejechało obok nas. Kompletna pustka. Pustka która mnie przerażała. Miałam się stać częścią tej pustki. 

- Jak to? - Spytał. Jego głos nadal był głęboki i niski. Westchnęłam. Znowu na niego spojrzałam, tym razem prosto w oczy, nie biorąc po uwagę tego że on miał zwrócony wzrok na jezdnie. 

- Nie mam gdzie iść, zatrzymam się w jakimś hotelu, znasz jakiś? - Mimo że tak na prawdę go nie znałam, rozmawiałam z nim normalnie, nie czułam strachu że siedzę w samochodzie nieznajomego. Samą postawą budził zaufanie. 

- Nie ma mowy. - Przerwał na chwile spoglądając na mnie . - Zatrzymasz się u mnie.

Nie wiem co bym zrobiła gdyby nie on.

Zawiązałam włosy w kucyk stając za aparatem . Przez następne kilka godzin ustawiałam modelki do zdjęć i pomagałam w doborze ubrań. Wszyscy już się tu trochę znaliśmy. Tutaj poznałam najlepszego przyjaciela jakiego można mieć. Z Calebem znaleźliśmy wspólny język od samego początku, od pierwszego dnia kiedy zaczęłam tu pracować. Nie widujemy się często poza pracą, jednak nasze relacje nie ulegają zmianie. Wiem że mogę na niego liczyć.

Wszystko było idealna, na prawdę, teraz w moim życiu nie było żadnej skazy. Ale przeszłości nie da się tak po prostu zapomnieć, ona zawsze gdzieś będzie żyła we mnie i czasem dawała o sobie znać. Opowiedziałam Ianowi wszystko, obiecałam mu że nie będę mieć żadnych tajemnic. Widziałam jak się przejął jednak z drugiej strony wcale go to nie interesowało. Jego zdaniem to co było trzeba zostawić daleko w tyle, zamazać wszystko i zapomnieć. Ja tak nie umiem.

 Od niepamiętnych czasów byłam z Justinem. Był złym człowiekiem, a może tylko zagubionym. Nigdy nie mogłam go rozszyfrować. Zbyt szybko się zmieniał. Nie nadążałam nad tym. W pewnym momencie już czułam że wszystko to co było nie ma sensu, odbiegł ode mnie na tyle daleko że nie mogło już być dobrze. Cała miłość, jaką go darzyłam, zamieniła się w nienawiść i to tak wielką że mnie to nieraz przerastało. Rzuciłam wszystko dla niego, oddaliłam się od rodziców, przyjaciół tylko po to żeby być z nim, dopiero niedawno zrozumiałam że byłam głupia. Nie, nie głupia, na prawdę nie zaznajomiona z prawdziwym życiem. Myślałam że będę żyła w bajce, ze znalazłam go a on znalazł mnie, że tak ma być. Tak bardzo się myliłam. Nie wiem czy teraz mam płakać czy się śmiać z tego jak bardzo się pomyliłam. I gdy zostawiłam przeszłość za sobą, teraz, gdy byłam szczęśliwa i nie chciałam żeby coś się zmieniło, w moje życie wkroczyła największa zmiana, zmiana której się ani trochę nie spodziewałam.

****

Ten rozdział cały z perspektywy Sky, każdy ma jakąś historie, teraz ich drogi będą się znowu łączyć, może być ciekawie.
Mam nadzieje że wyrazicie swoje oponie w komentarzu.

niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 1

Justin's POV

Uspokój się. To nie Twoja wina.

Codzienne powtarzanie sobie tego wcale nie pomaga. Sprawdziłem. Nie mogę zapomnieć, nawet jakbym chciał. Noce z innymi laskami, narkotyki, alkohol to dno. Maskuje uczucia i kryje je w Tobie tylko na chwile. To zawsze jednak coś. 

Z każdym dniem może się wydawać że jest lepiej, a wcale tak nie jest. Po prostu zaczynam przyzwyczajać się do bólu. To trudne. Bardzo. 

Nie kocham jej, chyba nigdy nie kochałem. Nie tęsknie za nią w sposób w jaki tęsknią za sobą bliscy sobie ludzie. Ja po prostu czuje się winny. Chciałbym usłyszeć od kogoś, to nie Twoja wina, nie przejmuj się. Ale kogo ja próbuje oszukać, od czterech lat każdy w tym mieście mnie nienawidzi. No prawie każdy. Są ludzie którzy nie interesują się jej śmiercią, tylko od nich nie słyszę tych wszystkich słów które ani trochę nie są miłe. Była duszą towarzystwa, potrafiła się z kimś zaprzyjaźnić widząc go po raz pierwszy. Udzielała się zawsze na rzecz miasta. Poznaliśmy się dawno, wydawać by się mogło ze minęły wieki. Przeze mnie nie poszła na studia, zmarnowała sobie całe życie, przy mnie. Przez moją głowę przelatują same wspomnienia w których byłem dla niej prawdziwym potworem i najgorsze było to że była to jej codzienność

- Justin wychodzę - krzyknęła. Wychyliła głowę zza framugi drzwi by jeszcze raz na mnie spojrzeć. Wstałem z kanapy idąc w jej stronę, po drodze biorąc w dłoń otwartą już puszkę piwa. 

-Gdzie idziesz? - Spytałem jak zwykle obojętnym tonem, choć musiałem wiedzieć gdzie zamierzała wyjść, inaczej nie potrafiłem. Milczała przez chwile, spojrzała na mnie po raz kolejny po tym jak założyła buty.

- Do Kelsey - Jej głos był cichy a jednak usłyszałem. Chwyciłem ją mocno za rękę.

- Kłamiesz - Syknąłem. Skrzywiła si gdy poczuła mój piwny oddech. Pokręciła przecząco głową. Widziałem w jej oczach że się bała. Podsycało to jeszcze bardziej moją chorą satysfakcje z tego że mam nad nią władze. 

- Przestań cały czas mnie o to posądzać - Nie odważyła się na mnie spojrzeć a jednak jej ton głosu stał się bardziej chłodny. Wyszarpała rękę. Odwróciła się, chwyciła za klamkę drzwi jednak ja znowu chwyciłem ją za łokieć tym razem agresywniej przez co prawie wylądowała na podłodze podobnie jak puszka z piwem. 

- Nie chce żebyś wychodziła - Zbliżyłem swoją twarz tak blisko że poczułem jej płytki oddech na moim policzku. Nie była przestraszona. Raczej zniesmaczona. Widziałem grymas na jej twarzy. 

- Wychodzę - Znów próbowała się wyszarpać, nie lubiłem gdy zaczynała mi się sprzeciwiać. 

- Zostajesz - W jednej chwili złączyłem nasze usta w drugiej zaś położyłem moje dłonie na jej plecach, pchałem nas do salonu. Moje dłonie zjeżdżały w dół, czego od razu można się było spodziewać. Rzuciłem ją na kanapę..

To było okrutne. Nie mam wytłumaczenia na swoje zachowanie, nawet nie chce go znajdywać. Źle robiłem, ale gdybym jeszcze tym miał się przejmować, dawno bym oszalał. Tamtego wieczoru skrzywdziłem ją, oczywiście że żałuje, ale niewiele pamiętam.

Dokładnie następnego dnia, gdy przebudziłem się na podłodze, jej nie było. Wszedłem do kuchni lecz i tam jej nie było. Tak samo było z łazienką i sypialną. Tyle że w sypialni zauważyłem też że zniknęło wszytko co należało do niej. Na początku nie wierzyłem że uciekła, nie spodziewałem się że jest na tyle odważna. Myślałem że poszła przespać się do jakiejś przyjaciółki, a co gorsza do jakiegoś chłopaka. Okłamywałem się że niedługo wróci, że to przejściowe, że nie może beze mnie wytrzymać, w końcu przez cały czas była ode mnie zależna. Trwałem w niewiedzy, ogarnięty moimi myślami przez rok. Wyzwiska ze strony rodziców czy przyjaciół Sky nie ruszały mnie. Martwili się o nią, cały czas powtarzali że coś jej się stało, bo przecież to nie w jej stylu by tak znikać, w duchu zgadzałem się z nimi, jednak w rzeczywistości szydziłem z każdej ich myśli. Aż do dnia kiedy zapłakana matka Skylar przyszła sama do mojego domu dosłownie rzucając mi miejscową gazetę  na twarz.

''Zaginiona 18-sto latka Skylar Brown po roku poszukiwań została oficjalnie uznana za zmarłą, bliscy są w szoku..''. 

Wrzeszczała na mnie, że to moja wina, że ja ją zmusiłem do ucieczki...Sam przecież byłem w szoku. Nie chciałem żeby umarła. 

A jednak do dzisiaj ta wiadomość ciągle krąży po ludziach, a oni co dzień przypominają mi że jestem mordercą. Zmieniłem się, ale nikt tego nie widzi, albo może nikt nie chce tego zauważyć. 
W tym mieście jeżeli zrobisz coś źle, jesteś skreślony, po prostu Cie niema. Nie masz nawet szansy żeby to naprawić. Oczywiście nie mówię tu o jakichś błahostkach typu kradzież w pobliskim sklepie. Mam na myśli  tych wyrzutków, ze mną na czele, którzy dopuścili się prawdziwej zbrodni. 
Jedni nawet odsiedzieli swoje w więzieniu, zmienili się, chcieli wreszcie odpocząć w ciszy, w gronie rodziny, przyjaciół, a tu pobudka. Życie to nie bajka. Nikt na nich nie czekał, niemal od razu zostali wypchnięci poza margines. Nie powiesz nawet słowa i tak jesteś już skazany. 

Gdybym mógł, nawet na chwile nie wychodziłbym z domu. Tylko tam miałem spokój i cisze. Mieszkałem strasznie blisko centrum. Nie, nie mówię o centrum, w sensie że sklepy, galerie, kino...Mówię o centrum ludzi nienawidzących mnie i znienawidzonych przeze mnie.

Jakoś przez te cztery lata żyłem, miałem dużo innych dziewczyn przy sobie jednak to nie było to czego wciąż szukałem. Popadłem w nałogi, po prostu nie dawałem sobie rady. To głupie. Wiem.

W końcu nadszedł ten dzień, spakowałem wszystko to co było mi potrzebne zostawiłem za sobą przeszłość i ruszyłem przed siebie. Nie spodziewałem się zupełnie że w miejscu gdzie chciałem ułożyć sobie życie na nowo, cholerna przeszłość wróci do mnie ze zdwojoną siłą.

****

Pierwszy rozdział mamy za sobą, mam nadzieje że komuś się ten pomysł na nowe opowiadanie spodobał. Jest tyle już tych różnych ff że trudno wymyślić coś oryginalnego, myślę że mi się to udało. Liczę na dużo czytelników i tak samo dużo komentarzu ze szczerymi opiniami. Rozdział drugi dodam wkrótce. @luvsmokebieber

Bohaterzy


Skylar Brown 22 lata

***


Justin Bieber/Jason McCann 22 lata

***


Ian Davies 25 lat

***


Natalie Loudshoot 20 lat

***

Bohaterzy których powinniście znać w opowiadaniu, może i pojawią sie jeszcze jacyś ale nie tak ważni jak ta czwórka. 

Prolog

Jako prolog daje zwiastun zrobiony przeze mnie ;)


***

Mam nadzieje że was zaciekawił. Rozdział 1 dodam już za chwile.