sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 14

Siedząc obok niego, patrząc na podnoszącą się klatkę piersiową odetchnęłam z ulgą, to był zastrzyk leczniczy na mój umysł. Otarłam łzy, szczęścia i smutku które zlały się w całość. Urządzenia obok niego cicho pikały przez co wiedziałam że nic złego się nie działo.

Nie miałam pojęcia ile tam siedziałam i przez ile miałam zamiar tam być. Musiałam naprawdę otrząsnąć się po tym wszystkim. To działo się za szybko.

- Co pani tu robi? - Do sali weszła wysoka brunetka w białym stroju. Przestraszona podniosłam się z miejsca patrząc na nią.

- Ja... - Przygryzłam wargę. Spojrzała na mnie zadziwiająco wesołym wzrokiem. Podeszła do Jasona, sprawdzając jego kartę która była położona poza granicami mojego wzroku.

- Jesteś z rodziny? - Spytała nie odrywając wzroku od kartek posklejanych zszywaczem.

- Nie - Przełknęłam ślinę powoli siadając ponownie na krześle.

- Dziewczyna? - Spytała ale nie dane mi było odpowiedzieć ponieważ drzwi sali gwałtownie się otworzyły.

- Tutaj jesteś - Wydyszał chłopak. Zrobił kilka kroków po czym uwięził mnie w uścisku. Od razu poczułam jego mocne perfumy, zrobiło mi się słabo.

- Puść mnie - Warknęłam kładąc ręce na jego klatce piersiowej. Pielęgniarka przyglądała się tej sytuacji. Odsunął się na tyle że mogłam spokojnie oddychać.

- Za chwilę przyjdzie tu lekarz więc daje wam dosłownie kilka minut - Powiedziała kobieta po czym wyszła.

- Wszystko w porządku? - Odezwał się niemal natychmiast. Spojrzałam w stronę Jasona pociągając nosem.

- Mówiłam że tak

- Kto to? - Spytał znów przysuwając się do mnie, położył rękę na moim biodrze, zepchnęłam ją od razu.

- Kolega - Ruszyłam w stronę wyjścia. Chciałam jechać do domu, wziąć prysznic, ogarnąć się. Miałam zamiar zostawić w szpitalu swój numer telefonu by zadzwonić do mnie gdy coś polepszy się z Jasonem.

Wsiadłam do auta, po chwili już będąc w drodze do domu. Ian nie zasługiwał na to bym się do niego odzywała, dlatego też milczałam. Gdy tylko przekroczyłam próg domu od razu ruszyłam do pokoju po ciuchy następnie do łazienki.

Chciałam pozbyć się tych wszystkich myśli, chciałam żeby ten dzień po prostu ze mnie spłynął, ale jedna myśl po prostu nie dawała mi spokoju. Jakim cudem Jason żył skoro powiedziano mi że nikogo takiego nie uratowano? 


Justin's POV

Czuje cie, dotykasz moje ręki. 

Chciałem jej to powiedzieć, powiedzieć że jestem. Uczucie zawieszenia, sen z którego nie możesz sie obudzić, nikomu tego nie życzę. Nie byłem zupełnie pewny co się stało. 

Płakała, słyszałem ją cały czas. Próbowałem otworzyć oczy, poruszyć się, ale moje starania nic nie dały. Dosłownie chwile potem usłyszałem kolejny głos, również damski.

Jak to mogło się wszystko stać, jak mogłem nie zauważyć tego auta. Plułem sobie za to w twarz. Gdyby jeszcze jej się coś stało, nie wiem czy wytrzymałym sam ze sobą.

- Tutaj jesteś - Ktoś wszedł do sali. Mężczyzna. Chwile rozmawiali, niemal od razu wiedziałem że to jej chłopak. Ten który ją krzywdził.

Ogarnęła mnie nie mała złość i gdy tylko wyszli z sali słyszałem nieco głośniejsze pikanie jakiejś maszyny ustawionej zadziwiająco blisko mojego ucha.

Dawaj stary, uda ci się, obudź się.

Nie wiedziałem jak niby miałem tego dokonać ani czy są jakiekolwiek na to szanse, ale starałem się, wyobrażałem sobie jak otwieram oczy jak chwytam się wszystkiego co jest pod ręką byleby wydostać się z tego zawieszenia.

Jak jednak mogłem się domyślić niczego nie zdziałałem.

Spokojnie, poćwiczymy jeszcze...

______________________________

Wiem że krótki , przepraszam
Mam nadzieje że rozdział wam się spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu <3