poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział 10

Ian's POV

Jej usta były tak lepkie od drinków że same przyklejały mis ie do ust.

Sky sie o tym nie dowie. 

Pocieszała mnie ta myśl, ale i tak lekkie poczucie winy gościło we mnie. Nawet nie wiedziałem jak ta dziewczyna miała na imię jednak miała coś w sobie. Ciemne proste włosy opadały na jej ramiona, brązowe oczy hipnotyzowały, lecz alkohol nie wyrzucił z mojej głowy błękitnych oczu Sky.  

Zaciągnąłem ją gdzieś, pokój, tylko nie miałem pojęcia jak tam trafiłem. To ona przejmowała kontrole, ona rzuciła mnie na łóżko. Przez chwile przemknęła mi myśl że może być jedną z tych prostytutek przy barze, niczego już nie kojarzyłem. 

Nagle w pokoju rozbrzmiał telefon, byłem tak zamroczony że nie wiedziałem nawet skąd dobiegał ten dźwięk. Dziewczyna na chwile oderwała się ode mnie odbierając. Próbowałem jej go zabrać w zamian za co wydała się z siebie lekki chichot kończąc połączenie. Rzuciła telefon za siebie nie dając mi nawet chwili oddechu. Przyssała się do mnie..

Justin's POV

Minęło tyle czasu. Zapomniałem już o niej. Zrozumiałem że nic dla mnie nie znaczyła, że to nie było to. A jednak jej słowa zdusiły moje serce. Czułem sie strasznie nieswojo z myślą że mogę coś do niej czuć. Kompletne szaleństwo. Gdybym był normalny, spakował bym się i szukał szczęścia gdzieś indziej, ale hej, to ja, Justin Bieber, który swoim szaleństwem wypełnia cały świat.. o ile nie wszechświat. Mogłem mieć każdą, dlaczego siłę próbowałem mieć ją. Nawet jeśli ją pragnę to ile jeszcze mogę przed nią ukrywać prawdę? Ile czasu minie zanim sama się wszystkiego domyśli. 

Ma kogoś, ułożyła sobie wszystko. Dlaczego ja nie potrafię? Przecież to łatwe. 

Jutro ją zobaczę i co powiem? Nawet nie wiem jak się zachowam gdy na mnie spojrzy. Pójdę na łatwiznę, jak zwykle. 

Sky's POV

Kłucie w kręgosłupie z samego rana to nie jest ta rzecz o której marzyłam. Czułam się jak na kacu choć wczoraj nie wypiłam ani kropli alkoholu. Gdyby nie to że obudziłam się na podłodze, pomyślałabym że to co było wczoraj to sen, raczej koszmar. Dzisiaj nie miałam zamiaru płakać, za dużo już łez wylałam. Uśmiechnięta, skacząca po całym domu, wołająca Iana na śniadanie, została stłamszona przez ponurą, wiecznie nie zadowoloną mnie które rzadko nawiedzała moje ciało. 

Brak poczucia czasu doprowadzał mnie do szału. Musiałam szybko spojrzeć na zegarek. 

- Trzynasta - Powiedziałam na głos ze zdumieniem. Powinien już wrócić. Stałam przez chwile w bezruchu zastanawiając się czy leży może obok niej, bawiąc się jej włosami, głaszcząc po plecach, tak jak mnie. Mogłam szczerze przyznać, że miałam ochotę skoczyć z okna, z piętnastego piętra. Za godzinę miałam pojawić się w pracy, będąc rozsypaną kupką nieszczęścia. Liczyłam na cud. 

Co z tego że zjadłam śniadanie, umyłam się, ubrałam jak człowiek i umalowałam, to nie zmieniło tego co było wewnątrz mnie od kiedy otworzyłam oczy. Miałam gdzieś to że na dworze pojawił sie pierwszy śnieg, że prawdopodobnie opona w aucie jest przebita, że zapomniałam telefonu, że już byłam spóźniona, to były błahostki, które niczym nie równały się z tym czym było moje serce. O ile jeszcze było ono na swoim miejscu.

Gdy tylko zaparkowałam na swoim stałym miejscu, wyłączyłam silnik spojrzałam na wejście do budynku. Nie lubię pokazywać emocji dlatego jak na zawołanie kliknęłam niewidzialny pstryczek w mojej podświadomości uruchamiający fałszywy uśmiech. Unikałam tym samym głupich pytań czy współczujących spojrzeń. Życie to życie, każdy ma doły do cholery. W środku jak zwykle włączone było ogrzewanie co jako pierwsze tego dnia wywołało mały okrzyk radości w moich myślach.

Całkowicie zapomniałam o wczorajszym spotkaniu, o Jasonie, dopiero dotarło do mnie że czeka mnie jeszcze jedna niespodzianka kiedy weszłam do sali i jedyne na co zwróciłam uwagę to ten uśmiech. Zdziwiłam się ale mimo woli to był już 2 okrzyk radości. Zmarszczyłam brwi odwracając wzrok. Jak przystało na dobrze wychowaną przywitałam się z wszystkimi ale udając profesjonalistkę nalegałam by zacząć wszystko od razu. Nie jest łatwe, ustawić modelkę, która ani trochę nie chce współpracować, w dobrej pozie czy świetle. Staram się by wszystko było zapięte na ostatni guzik i właśnie dzięki temu, dzięki mojemu zaangażowaniu mogę choć na chwile oderwać się od tego świata który czekał na mnie w domu. 

Jason stał tuż za mną, a ja nie miałam odwagi by się odwrócić. Próbowałam nie pokazywać po sobie że czuje się niezręcznie wiedząc że jego wzrok wypala mi dziurę w plecach. Niestety, wydało mnie niesforne kręcenie się w miejscu. 

- Wybacz, wczoraj coś mi odbiło - Usłyszałam cichy pomruk. Był to pretekst by się w końcu obrócić. Ręka jego wplątana była we włosy. 

- W porządku - Wzruszyłam ramionami. 

Czemu czuje się tak nieswojo?

- Nie chce żebyś sobie pomyślała że wziąłem Cie wczoraj do knajpy tylko dlatego żeby po chwili zostawił. - Patrzyliśmy sobie w oczy.

Kurde! Za blisko!

- Nie myślę tak, w sumie też mi się gdzieś spieszyło...- Jeju, lepszego kłamstwa nie mogłaś wymyślić?! Musiałam się odwrócić żeby przerwać ten okropny kontakt wzrokowy. To było nienormalne że w jednej chwili czułam się przy nim tak strasznie nieswojo. Nie lubiłam jego towarzystwo...choć coś mnie do niego ciągnie.

Zamknij się. 

- Wyjdziemy gdzieś dzisiaj? Zabiorę Cie w lepsze miejsca, przynajmniej rozerwiesz się trochę - Znowu usłyszałam jego śmiech.

Dreszcze. 

Prychnęłam pod nosem.

- Nie ma mowy, mam plany - Bawiłam się nerwowo palcami.

Wyluzuj się no! 

- To je zmień - Mimo że nie patrzyłam na niego to wiedziałam że na jego twarzy gości zadziorny uśmieszek.

Idź już sobie bo brak mi tlenu! 

Nie wiedziałam nawet kiedy zagryzłam wargę tak mocno że poczułam ten znany metaliczny smak krwi.

- Nie mogę - Mruknęłam. Nie chciałam z nim nigdzie iść, chociaż myśl o tym że znowu spędzę samotnie noc w pustym domu, albo co gorsza spojrzę w oczy Ianowi pchała mnie do powiedzenia "tak".

- Tak wiem że miałem dać Ci już spokój, ale zrozum też mnie, jestem nowy, nie znam nikogo, mogę Ci przysiądź że gdy tylko kogoś poznam od razu Cie zostawię - Przerwał na chwile czekając aż coś powiem - Chyba że będziesz chciała żebym został..

- Okej, pójdę z Tobą dzisiaj ale daj mi już pracować! - Powiedziałam trochę głośniej niż zamierzałam, to było dziwne. W jednej chwili wszyscy w pomieszczeniu się na mnie spojrzeli.

Ehh, zabijcie mnie. 

Uśmiechnęłam się nieśmiało biorąc w dłoń aparat.

Znowu mu uległam, co jest ze mną nie tak?! Jak widać zapowiada się na to że będzie coraz gorzej.

 A jednak w chwili gdy obdarzył mnie kolejnym uśmiechem 3 okrzyk radości wybuchnął w mojej głowie.


______________________________________

Hejo <3 
Znowu długo przerwa strasznie przepraszam ale mam nadzieje że rozumiecie że mam szkołe i dużo nauki :// 

Mam nadzieje ze rozdział wam sie spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu :*