Justin's POV
Uspokój się. To nie Twoja wina.
Codzienne powtarzanie sobie tego wcale nie pomaga. Sprawdziłem. Nie mogę zapomnieć, nawet jakbym chciał. Noce z innymi laskami, narkotyki, alkohol to dno. Maskuje uczucia i kryje je w Tobie tylko na chwile. To zawsze jednak coś.
Z każdym dniem może się wydawać że jest lepiej, a wcale tak nie jest. Po prostu zaczynam przyzwyczajać się do bólu. To trudne. Bardzo.
Nie kocham jej, chyba nigdy nie kochałem. Nie tęsknie za nią w sposób w jaki tęsknią za sobą bliscy sobie ludzie. Ja po prostu czuje się winny. Chciałbym usłyszeć od kogoś, to nie Twoja wina, nie przejmuj się. Ale kogo ja próbuje oszukać, od czterech lat każdy w tym mieście mnie nienawidzi. No prawie każdy. Są ludzie którzy nie interesują się jej śmiercią, tylko od nich nie słyszę tych wszystkich słów które ani trochę nie są miłe. Była duszą towarzystwa, potrafiła się z kimś zaprzyjaźnić widząc go po raz pierwszy. Udzielała się zawsze na rzecz miasta. Poznaliśmy się dawno, wydawać by się mogło ze minęły wieki. Przeze mnie nie poszła na studia, zmarnowała sobie całe życie, przy mnie. Przez moją głowę przelatują same wspomnienia w których byłem dla niej prawdziwym potworem i najgorsze było to że była to jej codzienność
- Justin wychodzę - krzyknęła. Wychyliła głowę zza framugi drzwi by jeszcze raz na mnie spojrzeć. Wstałem z kanapy idąc w jej stronę, po drodze biorąc w dłoń otwartą już puszkę piwa.
-Gdzie idziesz? - Spytałem jak zwykle obojętnym tonem, choć musiałem wiedzieć gdzie zamierzała wyjść, inaczej nie potrafiłem. Milczała przez chwile, spojrzała na mnie po raz kolejny po tym jak założyła buty.
- Do Kelsey - Jej głos był cichy a jednak usłyszałem. Chwyciłem ją mocno za rękę.
- Kłamiesz - Syknąłem. Skrzywiła si gdy poczuła mój piwny oddech. Pokręciła przecząco głową. Widziałem w jej oczach że się bała. Podsycało to jeszcze bardziej moją chorą satysfakcje z tego że mam nad nią władze.
- Przestań cały czas mnie o to posądzać - Nie odważyła się na mnie spojrzeć a jednak jej ton głosu stał się bardziej chłodny. Wyszarpała rękę. Odwróciła się, chwyciła za klamkę drzwi jednak ja znowu chwyciłem ją za łokieć tym razem agresywniej przez co prawie wylądowała na podłodze podobnie jak puszka z piwem.
- Nie chce żebyś wychodziła - Zbliżyłem swoją twarz tak blisko że poczułem jej płytki oddech na moim policzku. Nie była przestraszona. Raczej zniesmaczona. Widziałem grymas na jej twarzy.
- Wychodzę - Znów próbowała się wyszarpać, nie lubiłem gdy zaczynała mi się sprzeciwiać.
- Zostajesz - W jednej chwili złączyłem nasze usta w drugiej zaś położyłem moje dłonie na jej plecach, pchałem nas do salonu. Moje dłonie zjeżdżały w dół, czego od razu można się było spodziewać. Rzuciłem ją na kanapę..
To było okrutne. Nie mam wytłumaczenia na swoje zachowanie, nawet nie chce go znajdywać. Źle robiłem, ale gdybym jeszcze tym miał się przejmować, dawno bym oszalał. Tamtego wieczoru skrzywdziłem ją, oczywiście że żałuje, ale niewiele pamiętam.
Dokładnie następnego dnia, gdy przebudziłem się na podłodze, jej nie było. Wszedłem do kuchni lecz i tam jej nie było. Tak samo było z łazienką i sypialną. Tyle że w sypialni zauważyłem też że zniknęło wszytko co należało do niej. Na początku nie wierzyłem że uciekła, nie spodziewałem się że jest na tyle odważna. Myślałem że poszła przespać się do jakiejś przyjaciółki, a co gorsza do jakiegoś chłopaka. Okłamywałem się że niedługo wróci, że to przejściowe, że nie może beze mnie wytrzymać, w końcu przez cały czas była ode mnie zależna. Trwałem w niewiedzy, ogarnięty moimi myślami przez rok. Wyzwiska ze strony rodziców czy przyjaciół Sky nie ruszały mnie. Martwili się o nią, cały czas powtarzali że coś jej się stało, bo przecież to nie w jej stylu by tak znikać, w duchu zgadzałem się z nimi, jednak w rzeczywistości szydziłem z każdej ich myśli. Aż do dnia kiedy zapłakana matka Skylar przyszła sama do mojego domu dosłownie rzucając mi miejscową gazetę na twarz.
''Zaginiona 18-sto latka Skylar Brown po roku poszukiwań została oficjalnie uznana za zmarłą, bliscy są w szoku..''.
Wrzeszczała na mnie, że to moja wina, że ja ją zmusiłem do ucieczki...Sam przecież byłem w szoku. Nie chciałem żeby umarła.
A jednak do dzisiaj ta wiadomość ciągle krąży po ludziach, a oni co dzień przypominają mi że jestem mordercą. Zmieniłem się, ale nikt tego nie widzi, albo może nikt nie chce tego zauważyć.
W tym mieście jeżeli zrobisz coś źle, jesteś skreślony, po prostu Cie niema. Nie masz nawet szansy żeby to naprawić. Oczywiście nie mówię tu o jakichś błahostkach typu kradzież w pobliskim sklepie. Mam na myśli tych wyrzutków, ze mną na czele, którzy dopuścili się prawdziwej zbrodni.
Jedni nawet odsiedzieli swoje w więzieniu, zmienili się, chcieli wreszcie odpocząć w ciszy, w gronie rodziny, przyjaciół, a tu pobudka. Życie to nie bajka. Nikt na nich nie czekał, niemal od razu zostali wypchnięci poza margines. Nie powiesz nawet słowa i tak jesteś już skazany.
Jakoś przez te cztery lata żyłem, miałem dużo innych dziewczyn przy sobie jednak to nie było to czego wciąż szukałem. Popadłem w nałogi, po prostu nie dawałem sobie rady. To głupie. Wiem.
W końcu nadszedł ten dzień, spakowałem wszystko to co było mi potrzebne zostawiłem za sobą przeszłość i ruszyłem przed siebie. Nie spodziewałem się zupełnie że w miejscu gdzie chciałem ułożyć sobie życie na nowo, cholerna przeszłość wróci do mnie ze zdwojoną siłą.
****
Pierwszy rozdział mamy za sobą, mam nadzieje że komuś się ten pomysł na nowe opowiadanie spodobał. Jest tyle już tych różnych ff że trudno wymyślić coś oryginalnego, myślę że mi się to udało. Liczę na dużo czytelników i tak samo dużo komentarzu ze szczerymi opiniami. Rozdział drugi dodam wkrótce. @luvsmokebieber
No nareszcie dodałaś! Rozdział pierwszy cudowny oczywiście, czekam na kolejne! Chce więcej! Twoja @muminekashton
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy nie moge sie doczekać następnego xx
OdpowiedzUsuńSpodobało mi sie :)
OdpowiedzUsuńaddicted-fanfic.blogspot.com
Znalazłam dzisiaj te opowiadanie i pierwszy rozdział jest tak samo zajebisty jak zwiastun! Ja pierdole pokochałam to! Masz ogromny talent do pisania jeju
OdpowiedzUsuńLece czytać dalej haha
@wmedlasy