piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 9

Sky's POV

Nie rozumiałam ani trochę jego zachowania, choć gdy zaproponował koniec tego spotkanie male iskierki szczęścia wybuchnęły w moich oczach. Zastanawiałam się przez chwile co mogłam zrobić źle że tak chciał się mnie pozbyć, ale te myśli sprzątnęła w jednym momencie jedna - Ian. Nie zadzwonił, nie wysłał smsa. Czułam duży skurcz w brzuchu gdy tylko pozmyślałam sobie że za chwile stanę z nim twarzą w twarz. Pożegnanie z Jasonem nie przypominało ani trochę powitania,w zamian za moje "do zobaczenia" dostałam tylko cisze. Ukłuło to moje ego które nienawidziło być ignorowane. Walczyłam z chęcią dowiedzenia się o co chodzi.

Jutro się zobaczycie. 

Podpowiedział głos w mojej głowie. Jutro z nim pogadam. 

Stanęłam przed drzwiami, żadne głębokie oddechy czy zamknięcie na chwile oczu nie pomagały, z każdą chwilą coraz bardziej miałam ochotę zawrócić i uciec gdziekolwiek. Nagle, znana mi dobrze siła, zwana odwagą obudziła się we mnie i znowu pomogła mi przezwyciężyć strach. Nacisnęłam klamkę po czym pchnęłam drzwi. W środku panowała ciemność i cisza, a to znaczy że dom stał pusty.

  Tylko dlaczego zostawił otwarte drzwi.. 

Tak, zmartwiło mnie to cholernie. Odwaga zdążyła już uciec daleko w głąb mnie. 

Coś musiało się stać. 

Uciszałam złośliwe głosy , ale wiadomo że to nie łatwe. Po dwa razy wchodziłam do jednego pokoju by przekonać się że na pewno go tam nie ma. Przeżywałam mały zawał za każdym razem gdy zdawałam sobie sprawę że jestem sama. Sięgnęłam po telefon. Numer zapisany na szybkim wybieraniu, tak dobrze znany. I nic. Znowu spróbowałam. Znowu i znowu. Gdy zrezygnowana już chciałam rzucić telefonem o podłogę ktoś odebrał. 

- Ian?! Boże, martwię się! - Zaszlochałam pod nosem. Serce podchodziło mi do gardła. Płuca nie wytrzymywały wstrzymywanego powietrza. Usłyszałam chichot. Damski chichot. Zamroczyło mnie. 

- I-ian? - Za jąkałam się czując że nie panuje nad własnym głosem jak i ciałem. 

Beep beep beep 

Połączenie zerwane. 

Nie mógł tego zrobić...

W tamtym momencie miałam ochotę zachować się jak te wszystkie panny z takich romansideł, spakować walizki i uciec.. Zamiast tego bezsilnie padłam na kolana. Patrzyłam tępym zamazanym nieco wzrokiem w podłogę. Nie chciałam płakać, tak bardzo tego nie chciałam. Ale duszenie tego w sobie wcale nie było lepsze. Łzy oczyszczały. Pozbywały się całej złości, przykrości, frustracji ze mnie. Byłam gotowa spędzić noc na tamtej podłodze, leżąc w jednej pozycji, robiąc jedną czynność. Nie chciałam o tym myśleć, nie mogłam. 

Przecież to może być coś zupełnie innego, może coś Ci się pomyliło. 

Pragnęłam by to wszystko, całe to zamieszanie okazało się kłamstwem, każda część mojego ciała tego pragnęła, moja dusza i szloch, który wyrywał się co chwile z moich suchych ust. W pewnym momencie poczułam jakby serce zniknęło, roztrzaskało się i już nigdy nie miało wrócić do normalnego stanu.

Ian's POV

- Przyjedź po mnie - Mruknąłem wysilając się na trochę humoru w sobie. Nie mogłem przebywać w domu, nie gdy ona wróci. Było mi wstyd. Nigdy nie chciałem zrobić czegoś co by jej nie odpowiadało. Ale ona wiedziała na co się pisze. Wiedziała że nie jestem ideałem, że wady przeważają mój charakter. Mimo to kochała mnie. Gdy pierwszy raz mi to powiedziała,zapragnąłem ją zatrzymać przy sobie. Sprawić by była moja. 

- Stary, kopę lat! Za chwile będę! - Byłem też wściekły. Wiedziała że jestem zazdrosny. Chorobliwie. Nienawidziłem jak ktoś się za nią patrzył, kręcił wokół niej..nienormalne, taki jestem. Nienormalny. Ubrałem się. 

Baw się, choć raz. Nie myśl. 

Tak właśnie chciałem spędzić tą noc. Może coś zrozumiem, coś ważnego. Taka kłótnia to było nic, a jednak tak bardzo zabolało. Nigdy nie brałem nic do siebie, jak widać coś się zmieniło. Wyszedłem z domu nawet nie fatygując się by zamknąć drzwi wejściowe, nie obchodziło mnie to. Czarne bmw stało na podjeździe. Lakier świecił w słabym blasku przyćmionego słońca. Poprawiłem kurtkę otwierając drzwi samochodu. Wsiadłem witając się z przyjacielem. 

- A więc gdzie? - Zapodał, włączając ponownie silnik, od razu w radiu rozbrzmiał jeden z tych rapsów które uwielbiał. Spojrzałem na niego, wymusiłem lekki uśmiech. 

- Na stare śmieci - Od razu ruszył z piskiem opon. Adrenalina, tego mi brakowało. Odkąd jestem z Sky wszystko się zmieniło, przestałem przebywać ze znajomymi, chciałem być tylko z nią, każdy dzień z nią był inny dlatego byłem pewny że nie zdoła mi się znudzić, chciałem ją chronić i tak byłem zaślepiony że nie zwracałem uwagi na zdanie najlepszego przyjaciela którego olałem. Choć z Tylerem znaliśmy się od tych niezapomnianych młodzieńczych lat. 

- Zostawiła Cie? - Zapytał w połowie drogi odpalając papierosa który leżał na desce rozdzielczej. Milczałem. 

- Koleś...

- Nie zostawiła mnie, nie mówmy teraz o niej, nie mam nastroju - Cała bańka opanowania pękła. Zrozumiał, z resztą jak zawsze. Bez słów podał mi drugiego papierosa. Sięgnąłem po niego. 

- Dzisiaj jesteśmy tylko my i ostra zabawa..

*****

Strasznie długa przerwa wiem, przepraszam <3
Dużo nauki, w tygodniu nie ma kiedy odpocząć nawet bez uczenia się a w weekend nadrabianie :/
Ale teraz mamy trochę wolnego więc dodaje :* 
Niedługo powinien pojawić się następny. 
Mam nadzieje że wam się spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzach ;)