sobota, 12 marca 2016

Rozdział 16

Justin's POV

Ona wie, lub przynajmniej się domyśla. Codziennie, już przez miesiąc spoglądam na nią, patrze w jej oczy i czuje się źle że tak wszystko się potoczyło. Ale czy to coś da, czy to że będę się użalał nad sobą coś zmieni? Oczywiście że nie. Czuje że zaczyna mi ufać, a ja nie wiem czy bardziej mnie to przeraża czy cieszy. Nie jestem pewny co do tego wszystkiego czy na pewno będę mógł to wszystko wziąć na swoje barki, to całe kłamstwo.

A jeżeli ona..zakocha się?

Ciszy już na zawsze będę musiał udawać kogoś kim nie jestem? Póki tu jestem nie mam co myśleć o byciu sobą.

Patrze na nią i z każdą chwilą zagłębiam się w jej włosach, oczach, zarumienionych policzkach. Dlaczego wcześniej tego nie widziałem.

Nagle do sali wszedł wysoki mężczyzna, czarne włosy obdarte ciuchy, nie wyglądał zbyt korzystnie. Podszedł do Sky, lecz widząc jej wyraz twarzy bylem pewny że jego obecność to ostatnie o czym marzyła. Nie byłem głupi, od razu wiedziałem kto to jest, nikt pospolity nie obejmuje w ten sposób kobiety. Stojąc po drugiej stronie sali czułem się źle, znałem bardzo dobrze to uczucie. Odwróciłem wzrok ale to nie oszukało mojego mózgu, mrowiąca zazdrość rozchodziła sie po moim ciele od palców po brzuch i głowę, temperatura wzrosła. Szeptali coś do siebie.

- Cece! - Zawołała Skylar. Wszyscy w pomieszczeniu automatycznie zwrócili na nią uwagę.

- Mogłabym wcześniej dzisiaj wyjść? - Złożyła ręce przykładając je do ust. Zmarszczyłem brwi, nie byliśmy nawet w połowie pracy, z resztą to nie był pierwszy raz kiedy tak znikała...z nim.

-Sky, znowu? - Dziewczyny wywróciły oczami, ale wiedziała że i tak i tak jej ulegnie. Miała coś w sobie takiego, że trudno było sie oprzeć. Chwile potem już jej nie było, wybiegli razem, trzymając się za ręce, a mnie dusiło ze nawet nie wiedziałem gdzie idą, kiedy jeszcze raz ją zobaczę. Studio bez fotografa nic nie mogło zdziałać wiec i my mieliśmy wolne. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Czy pójście do baru w ciągu tygodnia jest dobrym pomysłem?

Sky's POV

Nienawidzę niepewności. Nie mogę żyć normalnie gdy wiem że mi czegoś brakuje. Bez Iana nie wytrzymałabym. Czasem zastanawiałam się czy jestem z nim tylko dlatego że go kocham czy może jest moją małą stabilnością o której każdy marzy. 

Jest taki pewien moment w życiu, taki jeden impuls który sprawia że twoje spojrzenie na świat się zmienia, moimi impulsami był incydent ze zdradą i...wypadek. Czy zaczęłam inaczej patrzeć na wszystko? Może nie na wszystko ale na pewno jedna rzecz się zmieniła. Jason był mi bliższy i może to trochę okrutne że zostało to wywołane obawą o jego życie i swoją winę ale może tak właśnie miało być. 

Niepokoiła mnie tylko jedna rzecz/ Gdy tylko przy nim byłam czułam dziwne deja vu, co przecież nie było normalne ani trochę. W jego oczach widziałam coś znajomego. Tłumaczyłam sobie to tym że może na jakichś wypadach ze znajomymi zwróciłam na niego uwagę choć nie na tyle by się zapoznać. Dziwne..

- Kotku - Wybudził mnie cichy głos Iana, który siedział obok mnie. 

- Tak? Przepraszam, zamyśliłam się 

- Domyśliłem się - Zaśmiał się. Nie czułam nawet jak chwycił mnie za rękę.Wszędzie było biało. Temperatura schodziła poniżej zera, więc nie dziwne było że moje ręce były dwiema kostkami lodu. 

- Wiesz, nie wiem czy to był dobry pomysł żeby tak znowu urwać się z pracy, co jak w końcu stracę tą prace? - Spojrzałam na niego lekko trzęsąc się z zimna. Klimatyzacja jeszcze nie zdarzyła ogrzać całego wnętrza samochodu.

- To będziesz miała więcej czasu dla mnie, ja też zwolnię się i wyjedziemy na koniec świata osiedlimy się w jakiejś wiosce i razem z gromadką dzieciaków dożyjemy czasów kiedy będziemy mogli się cofać w czasie i wrócimy do tego momentu i obiecuje że wtedy nie wyciągnę cię tak z pracy - Powiedział to wszystko tak poważnym głosem jakiego dawno nie słyszałam. Zatkało mnie.

- Teraz to wymyśliłeś? - Po chwili oboje się zaśmialiśmy. 

- No powiedz że byś tak nie chciała - Było tak jak kiedyś, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, jak zwykle. Podziwiałam się za to że nie żywiłam długo urazy. Mówią że jak kogoś bardzo kochasz to wybaczysz wszystko..

Chyba raczej jak kogoś bardzo potrzebujesz.

Codziennie pokazywałam to że już jest dobrze, że serce  wróciło do normalnej postaci ale czy to była prawda? Całkowicie zapominałam o wszystkim, o tej sytuacji, o problemach, o pracy a nawet o Ianie gdy byłam z Jasonem. Gdy się spotykaliśmy, czułam od niego nie wyobrażalnie dużą dawkę przyjaznej fali, można by było pomyśleć że zachowuje się tak żeby coś mi wynagrodzić. 

Zbliżały się święta. Najwspanialszy czas w całym roku, ten na który się czeka. Pora na kupowanie prezentów, na wieszanie ozdób, ozdabianie choinki. Najgorsze jednak w moich świętach to że nie mogłam ich spędzić tak jak należy, w otoczeniu mojej rodziny..CO roku narzucałam się rodzinie Iana która niezbyt za mną przepadała, przynajmniej tak mi się wydawało. Myśl o mamie i tacie zawsze jest ciężka, była jedną z tych która nie opuszczała mnie przez te 4 lata. Zastanawiałam się co robią, czy nadal wyglądają tak samo czy mieszkają tam gdzie kiedyś czy myślą o mnie z nienawiścią lub czy w ogóle myślą o mnie. 

- Powiesz mi w końcu gdzie jedziemy? - Przerwałam swoje myśli. Nie miałam pojęcia dokąd chce mnie zabrać i czemu było to tak ważne żeby znowu wyjść wcześniej z pracy.

- Uwaga, wiem że się ucieszysz - Powiedział a mnie przeszedł dreszcz, nie lubiłam niespodzianek.Patrzyłam prosto w jego oczy.

- Jedziemy do moich rodziców - Uśmiechnął się bo był pewny że będę zadowolona. 

O wilku mowa, głupie myśli.

Wymusiłam najbardziej sztuczny uśmiech, wzięłam głęboki oddech.
-Ohh, too świetnie skarbie, a z jakiej to okazji?

- Dowiesz się w swoim czasie - Cmoknął moją dłoń.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz