środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 15

Sky's POV

- Kocham Cie - Pocałował mnie w rękę. Przygryzłam wargę stanowczo zabierając dłoń. 

- To i tak już niczego nie zmieni - Uśmiechnęłam się sztucznie nie patrząc na niego. Obserwowałam wszystkie przedmioty wkoło ale nie byłam na tyle odważna by spojrzeć w jego błękitne oczy. 

- Daj mi szanse, jedną jedyną, ostatnią... - Czułam straszny dyskomfort, jakbym stała w zupełnie obcym miejscu obserwowana przez tysiące nieznajomych twarzy. Zastanawiałam się nad tym wszystkim długo. Naprawdę go kochałam, on mnie uratował, on dał mi dach nad głową, on jako pierwszy podzielił się ze mną prawdziwym uczuciem. Dłuższa chwila ciszy wydawała się w tamtym momencie idealna. Biłam się z myślami, dostawałam w twarz za każdym razem gdy byłam już bliska słusznego wyboru. 

Chcesz to ratować. 

Nie, nie chcesz! 

Kochasz go.

Wziął od Ciebie to uczucie, zgniótł je, stłamsił, i rzucił gdzieś w kąt jak pewnie ubrania tej dziewczyny...

- Dosyć - Powiedział nieświadomie na głos przykładając palce do skroni. 

- Ian - Jęknęłam czując lżę na policzku. Chciałam żeby było dobrze, potrzebowałam kogoś tak bardzo w tamtym momencie. Zbliżył się, wyczuł moje emocje, to co chce mu przekazać przez zwykłe malutkie gesty. Przytulił mnie, mimo że chwile temu sama się wyrywałam. Niekiedy sama nie rozumiałam swoich słów i czynów.trudno było mnie zrozumieć. Czasem naprawdę myślałam że coś jest ze mną nie tak, że za bardzo zostałam zniszczona. Nie chciałam być jedną z tych dziewczyn która wszystko wyolbrzymia, ale pod wpływem emocji każdy się taki staje. 

Przytulał mnie bez słowa, a ja mimo moich myśli, mimo słów, mimo wszystko tuliłam się do niego jak kiedyś. 

- Jestem zmęczona - Chciałam się odsunąć, ale mnie trzymał nadzwyczaj mocno.

- Zacznijmy od nowa - Szepnął całując mnie w czubek głowy. Podniosłam głowę by móc spojrzeć mu prosto w oczy. Starałam się znaleźć w nich potwierdzenie że mówi poważnie, że to jest obietnica której nie ma zamiaru złamać.

- Pomyśle nad tym - O dziwo naprawdę szczerze się uśmiechnęłam. Odprężył się, obdarował mnie równie prawdziwym uśmiechem napawając mnie niezwykle silną nadzieją że wszystko będzie dobrze.

*dwa dni później*

Zwolniłam bieg swojego życia, starałam się bezpiecznie przeżywać każdą sekundę. Byłam przytłoczona myślami, źle podjętymi decyzjami i nieudanymi chwilami z przeszłości. Chciałam się zająć sobą, chciałam wyleczyć swoją psychikę. Ian mnie wspierał, wiedział że strasznie to wszystko przeżywam, że jestem nieuleczalną histeryczką. Postawiłam zapomnieć i zacząć od nowa. Uważałam to przynajmniej za słuszne. Nie chciałam zostać sama, nie chciałam znów być nie potrzebna, nie kochana. Mimo że on zachwiał mną, moimi uczuciami, to za każdym razem gdy na niego spoglądałam słyszałam wewnętrzny głos upewniający mnie w tym że to dobry wybór.

***

Telefon w środku nocy nigdy nie znaczy nic dobrego. Jednak gdy tylko usłyszałam głos radosnej pielęgniarki od razu podniosłam się z łóżka. Ucieszyłam, na prawdę bardzo się ucieszyłam. Nie zamierzałam czekać na nadejście dnia, chciałam tam być w tamtej chwili, zobaczyć jak się czuje. Dotknęłam delikatnie dłoń śpiącego Iana, nie obudził się dzięki czemu nie musiałam mu nie potrzebnie tłumaczyć wszystkiego. Ubrałam na siebie pierwszą lepszą bluzę i dresy. Chciałam być tam zanim zorientuje się co wokół niego się dzieje, sama chce mu to wyjaśnić. 

Miasto o tej porze była niemal puste, ciarki przechodziły mnie za każdym razem gdy zerkałam tylko w stronę ciemnych zakątków gdzie przebywali jacyś mężczyźni. Śpiesząc sie nieco już po chwili byłam na miejscu. Zaparkowałam auto i ruszyłam na przód nie zamykając go nawet kluczykiem. Gdy tylko przekroczyłam próg szpitala uderzyła we mnie fala ciepłego powietrza. Nie odwiedzałam go od dnia wypadku, uznałam że to bez sensu, nie wierzyłam w to że osoby w śpiączce mogą wszystko czuć, słyszeć, ''przebywać'' między nami. 

- Jason McCann - Rzuciłam szybko patrząc na niską kobietę siedzącą za blatem rejestracji. Chciałam go już zobaczyć. Brunetka spojrzałam w monitor komputera marszcząc brwi. Stukałam paznokciami o drewno. 

- Przepraszam ale nie ma nikogo takiego - Powiedziała spokojnym głosem. Machnęłam na nią obojętną ręką wywracając oczami. Nie wiem o co z tym chodziło, jednak zależało mi na czasie, musiałam go znaleźć na własną rękę. Chciałam zobaczyć czy przypadkiem nie ma go tam gdzie był dwa dni temu. A jednak nic się nie zmieniło. Był cały i zdrowy, wlepiał te swoje orzechowe tęczówki w twarz pielęgniarki która w tym momencie zmieniała mu kroplówkę. Weszłam do sali bez uprzedzenia, będąc zapatrzona w jego lekko uszkodzoną twarz. Od razu jego wzrok przeniósł sie w moją stronę. 

- Sky - Wydusił z siebie otwierając szerzej oczy. Uśmiechnęłam się kontynuując kontakt wzrokowy. 

- Jestem - Wymamrotałam siadając obok niego na krześle. Niemal od razu chwycił mnie za rękę, dziwne było to że właśnie na to liczyłam. 

- Dlaczego przyjechałaś? 

- Dlaczego miałabym nie przyjechać? - Gdy tylko pielęgniarka wyszła spuściłam wzrok. Zostanie z nim sam na sam było wielkim wyzwaniem. 

- Przepraszam.. - Szepnęłam ściskając nieświadomie mocniej jego dłoń. Poruszył sie poprawiając sie na łóżku. 

- Oj to nie Twoja wina że jestem skończonym ślepym głupkiem - Prychnęłam uśmiechając sie lekko. 

- Po co za mną jechałeś? - Ponownie spojrzałam na niego, starałam sie nie pokazać jak bardzo mi przykro za to wszystko. 

Te cholernie znajome oczy.

- O ile dobrze pamiętam chciałaś mnie zostawić w tej restauracji samego bez odpowiedzi na pytania - Zmrużył oczy zabawnie ruszając brwiami. Mimo że byłam pewna że coś go boli to humor go nie opuścił.

 Coś zapikało, podskoczyłam przestraszona.

- Tak wiem, mnie też to wkurza, śpię sobie spokojnie a to diabelsko tuż przy moim uchu wygrywa jakieś chore melodyjki - Zaśmiał sie jednak chwile po tym grymas pojawił sie na jego twarzy. I tak dobrze sie trzymał, czołowe zderzenie z samochodem nie jest na pewną niewinną błahostką. 

- Martwiłam się - Mój blady uśmiech, nie równał sie z jego szczerym i tak bardzo pocieszającym. 

- Tak? Myślałem że mnie nie lubisz, jak bardzo wypadki zmieniają człowieka - Znów zażartował, jednak miał racje. Wystraszyłam się że może go już nie być, że przeze mnie może go nie być. 

- Czułem że jesteś obok, jednak tylko przez chwile - Wyznał widząc że ja nie mam zamiaru się odezwać. Spoważniał nieco. 

- Czułeś? - Pokiwał potwierdzająco głową. 

- Czułem, słyszałem, jednak niestety nie widziałem, nawet nie wiesz jaki to jest niesamowicie wkurzający stan, chcieć komuś wykrzyczeć że nic ci nie jest że czekasz tylko na jakiś znak, ehh nie ważne - Przymknął oczy opierając sie o poduszkę za nim. Starałam sie zrozumieć wszystko co do mnie mówił. 

- Jesteś zmęczony? - Spytałam cicho, nadal trzymając jego dłoń. 

- Żartujesz sobie? Spałem przez dwa dni, wystarczy mi. Chce stąd wyjść jak najszybciej.

Uśmiechnęłam sie do niego. Co chwile wsłuchiwałam sie dogłębnie w jego głos i nie mogłam wyjść z przekonania że go już gdzieś wcześniej słyszałam, nigdy wcześniej mi sie takie coś nie zdarzyło...

8 komentarzy:

  1. czyżby sobie przypomina? Boski rozdział <3 czekam na więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. jeny<333333
    czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy dodasz następny rozdział??? A tak w ogóle to opowiadanie jest świetne☺

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny :)
    Życzę weny i
    Zapraszam na mojego bloga o Justinie, który jest sławny:
    http://lovemeharder-justin.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział. Zapraszam do siebie : https://www.facebook.com/czasemwartopoczytac

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam !

    https://www.youtube.com/watch?v=2JOEZ9PUk7o&edit=vd

    OdpowiedzUsuń
  7. Twoje opowiadanie jest super. Kiedy dodasz następny rozdział???

    OdpowiedzUsuń