Sky's POV
{przed spotkaniem}
Sukienka? Nie trzeba tracić czasu na dopasowanie odpowiednich spodni, bluzki, swetra..jeden prosty materiał na moim ciele wystarczył. Uczesałam pokołtunione włosy, zmyłam rozmyty tusz z policzków i nałożyłam nowy na długie rzęsy. Starałam sie o tym nie myśleć, wyobrażenie sytuacji w której wypłakiwałam swoje smutki na ramieniu Jasona zdecydowanie mi w tym pomagała. Nie chciałam go w to mieszać, jest kolegą z pracy i do tego niezbyt przeze mnie lubianym.
Nie obchodziło mnie to że z każdym krokiem na dół czułam obecność Iana. Miałam wszystko gdzieś. Po całym domu roznosił sie tylko odgłos uderzania obcasami o panele. Chowając do torebki telefon i portfel miałam już zakładać płaszcz gdy zaskoczył mnie głos.
- Dokąd sie wybierasz? - Ton jego głosu był przestraszony, co jeszcze bardziej dodało mi odwagi. Odwróciłam sie z wymuszonym kpiącym uśmiechem.
- A obchodzi cie to? - Uniosłam brew. Włożyłam rękę w jeden rękaw, potem drugi. Parsknął.
- Oczywiście że tak, zawsze obchodziło i będzie obchodzić - Podszedł kilka kroków. Zatrzymałam go gestem reki. Nie chciałam mieć z nim żadnego kontaktu, wzrokowy i tak już doprowadzał mnie do szału.
- Ide cie zdradzić - Powiedziałam całkiem poważnie, choć w duchu śmiałam sie z jego parszywej, zdziwionej twarzy. Mimo jasnych znaków podszedł do mnie jeszcze bliżej, za blisko.
- Gdzie idziesz? - Jego ton sie zmienił. Zbyt oszołomiona nie mogłam go rozszyfrować.
- Słyszałeś - Wydusiłam, zaklinając że dawałam mu sie zmanipulować.
- No właśnie chyba sie przesłyszałem - Tym razem warknął, dokładnie to słyszałam mając jego usta blisko ucha. Przełknęłam ślinę. Zaśmiałam sie nerwowo, odchodząc odruchowo. Nie chciałam już wdawać sie w tą niepotrzebną dyskusje, Chwyciłam torebkę która dziwnym trafem wylądowała pod jego nogami. Gdy tylko sie podniosłam by ponownie na niego spojrzeć, mocno zacisnął dłonie na moich nadgarstkach.
- Nie rób głupot, Sky - Wywiercał mi wzrokiem dziurę w twarzy, na której pojawił sie grymas. Bolało.
- Odczep sie - Próby wyrywania sie nie dały żadnych rezultatów, mogłam sie tego spodziewać.
- Nigdzie nie pójdziesz - Popchnął nas na ścianę.
Nie, nie, nie
- Ian - Nie wiedziałam czy zrozumie, ale patrząc wprost w jego oczy przekazywałam mu milion wiadomości. Ból, smutek, złość, rozczarowanie i..strach.
- Nie możesz mi tego zrobić - Zaciskał dłonie, myślałam że zaraz złamie mi kości. Nie wytrzymywałam, łzy pociekły po policzkach.
- Justin! - Krzyknęłam to imię nieświadomie, coś czego nie robiłam od...4 lat. Zamknęłam oczy. Nagle ucisk minął, poczułam nagłą, niezwykle przyjemną ulgę. Mimowolnie otwarłam oczy. Odszedł, zostawiając mnie zupełnie samą, z nierównym oddechem, sercem bijącym jak szalone w klatce jak i łzami, które w niewyjaśniony sposób przestały płynąć.
Justin...
Potrząsnęłam głową chcąc sie pozbyć tej myśli.
Nie obchodziło mnie to że z każdym krokiem na dół czułam obecność Iana. Miałam wszystko gdzieś. Po całym domu roznosił sie tylko odgłos uderzania obcasami o panele. Chowając do torebki telefon i portfel miałam już zakładać płaszcz gdy zaskoczył mnie głos.
- Dokąd sie wybierasz? - Ton jego głosu był przestraszony, co jeszcze bardziej dodało mi odwagi. Odwróciłam sie z wymuszonym kpiącym uśmiechem.
- A obchodzi cie to? - Uniosłam brew. Włożyłam rękę w jeden rękaw, potem drugi. Parsknął.
- Oczywiście że tak, zawsze obchodziło i będzie obchodzić - Podszedł kilka kroków. Zatrzymałam go gestem reki. Nie chciałam mieć z nim żadnego kontaktu, wzrokowy i tak już doprowadzał mnie do szału.
- Ide cie zdradzić - Powiedziałam całkiem poważnie, choć w duchu śmiałam sie z jego parszywej, zdziwionej twarzy. Mimo jasnych znaków podszedł do mnie jeszcze bliżej, za blisko.
- Gdzie idziesz? - Jego ton sie zmienił. Zbyt oszołomiona nie mogłam go rozszyfrować.
- Słyszałeś - Wydusiłam, zaklinając że dawałam mu sie zmanipulować.
- No właśnie chyba sie przesłyszałem - Tym razem warknął, dokładnie to słyszałam mając jego usta blisko ucha. Przełknęłam ślinę. Zaśmiałam sie nerwowo, odchodząc odruchowo. Nie chciałam już wdawać sie w tą niepotrzebną dyskusje, Chwyciłam torebkę która dziwnym trafem wylądowała pod jego nogami. Gdy tylko sie podniosłam by ponownie na niego spojrzeć, mocno zacisnął dłonie na moich nadgarstkach.
- Nie rób głupot, Sky - Wywiercał mi wzrokiem dziurę w twarzy, na której pojawił sie grymas. Bolało.
- Odczep sie - Próby wyrywania sie nie dały żadnych rezultatów, mogłam sie tego spodziewać.
- Nigdzie nie pójdziesz - Popchnął nas na ścianę.
Nie, nie, nie
- Ian - Nie wiedziałam czy zrozumie, ale patrząc wprost w jego oczy przekazywałam mu milion wiadomości. Ból, smutek, złość, rozczarowanie i..strach.
- Nie możesz mi tego zrobić - Zaciskał dłonie, myślałam że zaraz złamie mi kości. Nie wytrzymywałam, łzy pociekły po policzkach.
- Justin! - Krzyknęłam to imię nieświadomie, coś czego nie robiłam od...4 lat. Zamknęłam oczy. Nagle ucisk minął, poczułam nagłą, niezwykle przyjemną ulgę. Mimowolnie otwarłam oczy. Odszedł, zostawiając mnie zupełnie samą, z nierównym oddechem, sercem bijącym jak szalone w klatce jak i łzami, które w niewyjaśniony sposób przestały płynąć.
Justin...
Potrząsnęłam głową chcąc sie pozbyć tej myśli.
Justin's POV
{Teraz}
Gdzie ona do cholery jedzie..
Jechałem za nią dobre dwie godziny, byłem już wtedy niemal pewien że zorientowała się że jadę tuż za nią. Gdy minęła niemal wieczność postanowiłem ją wyprzedzić. Upewniając się czy na pewno coś nie jedzie przycisnąłem pedał gazu do podłoża dzięki czemu już po chwili mogłem ją zobaczyć. Spoglądałem co chwile na nią, na drogę, na nią.. Ona jednak na mnie nie patrzyła, wręcz przeciwnie, chciała mnie spławić. Wlepiłem w nią wzrok chcąc ją zmusić by obróciła głowę. Gdy ona przyśpieszyła, zrobiłem to samo...nie zauważając rozpędzonego auta zmierzającego w moją stronę.
Jechałem za nią dobre dwie godziny, byłem już wtedy niemal pewien że zorientowała się że jadę tuż za nią. Gdy minęła niemal wieczność postanowiłem ją wyprzedzić. Upewniając się czy na pewno coś nie jedzie przycisnąłem pedał gazu do podłoża dzięki czemu już po chwili mogłem ją zobaczyć. Spoglądałem co chwile na nią, na drogę, na nią.. Ona jednak na mnie nie patrzyła, wręcz przeciwnie, chciała mnie spławić. Wlepiłem w nią wzrok chcąc ją zmusić by obróciła głowę. Gdy ona przyśpieszyła, zrobiłem to samo...nie zauważając rozpędzonego auta zmierzającego w moją stronę.
______________________________________
Hejoo <3
Przepraszam znowu za długą przerwę :(
Tym razem jednak obiecuje że od tego piątku rozdziały będą pojawiać sie regularnie ;)
Mam nadzieje że rozdział wam sie spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu :*
Świetny rozdział *.* czekam na next :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial. Pls jak najszybciej nn❤
OdpowiedzUsuńNastępny rozdział będzie juz jutro <3
UsuńFajny
OdpowiedzUsuń